
Blog psychologiczny. Aktualności ośrodka Psychoterapia W RELACJI.
Emocje – tak bardzo niechciane, tak bardzo potrzebne
Emocje – niechciane, a tak bardzo potrzebne
Emocje budzą… emocje. Jedni o nich mówią bez końca, inni unikają jak ognia. Czasem trudno je nazwać, zrozumieć, oswoić. A jednak to one pomagają nam podejmować decyzje, budować relacje i orientować się w świecie. Jeśli chcesz lepiej poznać własne emocje i nauczyć się z nich korzystać – zatrzymaj się na chwilę. Warto.
Emocje często budzą emocje :-) Niektórzy o emocjach rozmawiają „długo i namiętnie”, inni unikają ich jak ognia. Co poniektórzy ludzie twierdzą, że emocje po nich „spływają”, pozostają wobec nich niewzruszeni. Za to innych rozgrzewają do czerwoności. Zatem zatrzymajmy się na kilka chwil przy emocjach.
O ile pytanie „Jak się czujesz” jest zwykle odbierane jako grzecznościowa formułka w odpowiedzi na którą usłyszymy prawdopodobnie niezróżnicowane „dobrze” lub „średnio” czy „nie za dobrze”, o tyle bardziej szczegółowe „Co czujesz?” potrafi zatrzymać, zmieszać, zdenerwować, zaciekawić, zdziwić. Pytanie o emocje wywołuje, o ironio, emocje! Nie zawsze potrafimy je nazwać, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że coś czujemy. Nie zawsze rozumiemy dlaczego to coś się z nami dzieje. Czy warto?
Warto!
Czym są emocje?
Emocje to wynik skomplikowanego procesu przetwarzania informacji przez nasz mózg. To biologiczna odpowiedź na określony rodzaj bodźca, stymulacji. Są ucieleśnione, tzn. doświadczamy ich w ciele i rozpoznajemy za pośrednictwem doznań obserwowanych w ciele oraz tzw. „tendencji do działania”, czyli zachowań, które pod ich wpływem wprowadzamy w czyn lub mamy ochotę wprowadzać (przed czym może nas powstrzymać inna emocje, o innej tendencji).
Po co nam emocje?
Emocje spełniają ważne funkcje w życiu człowieka. Wszyscy ich doświadczamy tak długo jak żyjemy. Bywają deprecjonowane jako „podrzędne” wobec „logiki”, rozumu. Często są rozumowi przeciwstawiane jako „nieracjonalne”. Powiedzmy to jasno i wyraźnie, EMOCJE SĄ LOGICZNE I RACJONALNE, z całą pewnością takie są tzw. adaptacyjne emocje pierwotne. Kiedyś napiszemy więcej o różnych rodzajach emocji.
Poniżej niektóre z funkcji emocji.
Emocje:
pomagają nam się zorientować w rzeczywistości, mają funkcję informacyjną, np. strach mówi nam, że trzeba uciekać ponieważ pojawiło się zagrożenie, a poczucie szczęścia zachęca nas do współpracy z innymi
regulują nasze funkcjonowanie poprzez organizowanie myślenia i zachowań,
wyznaczają priorytety i cele i pomagają je nam realizować,
są naszymi przewodnikami w świecie relacji międzyludzkich,
pomagają podejmować decyzje i rozwiązywać problemy,
nadają znaczenie naszemu doświadczeniu.
Ty i emocje?
Czy potrafisz odpowiedzieć na następujące pytania?
Co czuję teraz? Czy potrafię to nazwać?
Po czym to rozpoznaję?
Jakie znaczenie temu nadaję?
Co mam ochotę/potrzebę zrobić w związku z tym wszystkim, co czuję?
Jakie emocje towarzyszą mi najczęściej?
Czy jakichś emocji doświadczam rzadko?
Jak mój sposób doświadczania emocji i zachowania z nich wynikające wpływają na moje życie, wybory, relacje?
To nie są łatwe pytania. Odpowiedzi na nie możesz szukać sam/sama. Możesz też skorzystać z pomocy wykwalifikowanego psychoterapeuty, który z emocjami jest „za pan brat”, np. w naszym Ośrodku Psychoterapii W Relacji w Warszawie na Saskiej Kępie lub online. Zapraszamy!
Zależność, autonomia i lęk przed zależnością – czyli czy potrzebujemy innych ludzi
Dziecko rodzi się z biologiczną i podstawową potrzebą relacji z drugim i jest początkowo całkwiecie od niego zależne. Z czasem rozwijający się człowiek uczy się znajdować oparcie także w sobie. Odpowiedź jaką otrzymamy na naszą naturalną potrzebę zależności w dzieciństwie wpłynie na to, jak będziemy reagować na bycie w bliskości i zależności od drugiego w naszym dorosłym życiu.
„Bądź niezależny. Musisz radzić sobie sam. Nie można polegać na innych. Trzeba być samodzielnym. Tylko na siebie zawsze możesz liczyć. Nie uwieszaj się na innych.” – takie i podobne zdania słyszało od swoich opiekunów wielu z nas. O czym one są i jakie mogą być skutki przyjęcia takiej narracji o innych ludziach? Zastanówmy się nad tym wspólnie.
Od pełnej zależności do zdrowej autonomii
Dziecko rodzi się z biologiczną i podstawową potrzebą relacji z drugim. Rozwijający się w brzuchu matki człowiek nigdy nie jest sam. Po narodzinach głód kontaktu z drugim jest tak wielki, że jego niezaspokojenie grozi śmiercią.
Z czasem, a jest to proces bardzo powolny i długotrwały, człowiek uczy się znajdować oparcie także w sobie. Nie dzieje się to jednak samoistnie, ale na skutek zaspokajania naszych potrzeb przez obecnego przy nas dorosłego i uwewnętrzniania jego/jej reakcji na nas. Ważne, żeby odpowiedź na nas z otoczenia była balansem między zaspokojeniem naszych potrzeb a ich optymalną frustracją. Wystarczająco dobra odpowiedź na nasze potrzeby uczy poczucia, że nasze potrzeby są ważne, że bezpiecznie jest je czuć, a zaspokojenie ich jest możliwe. Odpowiednia, czyli ani nadmierna, ani nie zbyt mała, frustracja zachęca z kolei do samodzielnej inicjatywy na rzecz zaspokojenia własnych potrzeb. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to nauka, którą pobieramy w efekcie tych wieloletnich procesów to poczucie, że mamy wiele własnych zasobów, po które możemy sięgać w sytuacjach dla nas trudnych. Możemy też elastycznie decydować, czy chcemy sięgać po wsparcie innych. Czujemy się bezpiecznie w świecie z poczuciem, że, gdy sytuacja nas przerośnie, znajdą się dobre ręce, które pomieszczą nasz ból i pomogą przetrwać.
Gdy budowanie zdrowej autonomii natrafi na przeszkody…
Bywa, że zamiast wystarczająco dobrej odpowiedzi na naturalną potrzebę zależności, otrzymamy coś, co zapisze się w nas jako sygnał ostrzegawczy. Zamiast odpowiadania na emocje i potrzeby, możemy spotkać się z ich zaprzeczaniem lub niedostrzeganiem: „Nie przesadzaj!”, „To cię boli?”, „Ciężko ci? Mi to dopiero jest ciężko!”. W efekcie uczymy się, że nasze emocje i potrzeby są podejrzane, a zaspokojenie ich wątpliwe. Lepiej więc ich nie czuć, a z pewnością już nie polegać na innych w kwestii ich zaspokojenia. Możliwa jest też odpowiedź, która zmusza do „samodzielności” znacznie wcześniej, niż jest to możliwe: „Taki duży chłopiec, a się mazgai…”, „Taka duża dziewczynka, a boi się takiej drobnej rzeczy”. Przedwczesne zmuszanie do samodzielności to nie tylko przekazy werbalne, ale też zwyczajny konsekwentny brak odpowiedzi na wyrażane przez dziecko potrzeby. Wniosek jaki wtedy ono wyciąga jest prosty: Muszę radzić sobie samo, nie mogę liczyć na innych. W efekcie staramy się być „dzielni” na wyrost, samodzielność podszyta jest lękiem, proszenie o pomoc wstydliwe, a przekonanie, że „nikogo nie potrzebuję, zawsze radzę sobie sam” zabiera możliwość skorzystania z oparcia wtedy, gdy byłoby ono pomocne.
Lęk przed zależnością – co robić?
Pierwszym krokiem do zmiany jest zwykle świadomość. Jakie są nasze przekonania odnośnie zależności? Czy zależność jest bezpieczna? Wstydliwa? Zagrażająca? Nie do przyjęcia? Drugi krok to poszerzanie naszej świadomości: o emocje, myśli, historie naszych doświadczeń, przeżycia, które zapisały się w naszym ciele. Dalsza część drogi odbywa się w relacji – aby móc uznać, że zależność jest bezpieczna, musimy móc doświadczyć jej w relacji z drugim człowiekiem. Nierzadko zanim będzie to możliwe w relacjach z najbliższymi nam ludźmi, konieczne będzie doświadczenie uczuć i blokad związanych z zależnością w relacji z psychoterapeutą.
Kobiety w depresji
Słowo „depresja” jest dla wielu osób obiektywną nazwą dla trudności psychicznych. Jednak, jak pokazują badania jej przebieg, objawy, czy rokowania różnią się nie tylko w zależności od jednostkowej sytuacji, lecz także od tego, do jakiej grupy przynależymy. Liczba diagnozowanych przypadków depresji zależy od stopnia uprzemysłowienia regionu (im bardziej rozwinięty region, tym diagnoz depresji więcej), poziomu opieki zdrowotnej, wieku, dekady urodzenia, a także płci.
Słowo „depresja” jest dla wielu osób obiektywną nazwą dla trudności psychicznych. Jednak, jak pokazują badania jej przebieg, objawy, czy rokowania różnią się nie tylko w zależności od jednostkowej sytuacji, lecz także od tego, do jakiej grupy przynależymy. Liczba diagnozowanych przypadków depresji zależy od stopnia uprzemysłowienia regionu (im bardziej rozwinięty region, tym diagnoz depresji więcej), poziomu opieki zdrowotnej, wieku, dekady urodzenia, a także płci.
Czy depresja jest kobietą?
Spośród szacowanego 1,2 miliona osób obecnie chorujących w Polsce na depresję (wg danych NFZ), kobiety stanowią około 73%. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że kobiety dwukrotnie częściej niż mężczyźni otrzymują diagnozę depresji i dystymii (także jednobiegunowego zaburzenia nastroju). W przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej nie ma takiej różnicy. Badania wskazują także na pewne różnice związane z przebiegiem choroby – u kobiet pojedyncze epizody trwają dłużej, choroba częściej nawraca i trudniej poddaje się leczeniu. Kobiety także zgłaszają więcej objawów, lecz ich siła podobna jest u obu płci.
Oczywiście można uznać, że to tylko dane dotyczące diagnoz i że dane te nie dotyczą występowania depresji. Rzeczywiście kobiety chętniej szukają pomocy lekarskiej, a sami lekarze u dwu osób różnej płci zgłaszających identyczne objawy, chętniej przypiszą je czynnikom emocjonalnym i zdiagnozują depresję u kobiety. Mężczyzna o ile pójdzie do lekarza, będzie częściej uskarżał się na objawy fizyczne, a sami diagności też chętniej przypiszą jego samopoczucie przyczynom somatycznym. Głębsze badania pokazują jednak, że choć niedoszacowanie depresji u mężczyzn jest faktem, częstsza diagnoza depresji u kobiet, to coś więcej niż błąd diagnostyczny.
Hormony?
Od strony biologicznej częstszą depresję kobiet przypisuje się zmianom w poziomie hormonów, które dają się we znaki zdrowiu fizycznemu, psychicznemu i emocjonalnemu. Przed okresem dorastania występowanie objawów depresyjnych u dziewczynek i chłopców jest na podobnym poziome, potem gwałtownie wzrasta u dziewcząt. Ciąża, okres poporodowy, perimenopauza, a także comiesięczne radzenie sobie z silnymi zmianami hormonalnymi jest czymś, z czym niełatwo sobie poradzić, a wszak w większości przypadków nie zwalniają one kobiet z obowiązków, czy wyzwań codzienności.
Uważa się także, iż istnieją przyczyny biologiczno-społeczne większej podatności kobiet na depresję np. podczas kłótni obie płcie wytwarzają tzw. hormony stresu, aby móc zareagować na zagrożenie. Jednak u kobiet, po pierwszej mobilizacji, wydziela się więcej łagodzącej stres oksytocyny (zwanej hormonem przytulenia). Chęć walki lub ucieczki spada, a kobiety szukają pocieszenia, którego partner wciąż będący w trybie walki jeszcze nie potrzebuje i nie może ofiarować. Do całkowitego wyciszenia kobiety potrzebują poczucia połączenia i bliskości, a doświadczają odrzucenia, poczucia bycia nieważną, niewidzianą, opuszczoną i samotną, bez nadziei na zmianę. I choć w poszczególnych przypadkach dobra relacja goi to poczucie, sama częstość doświadczenia, które nie wynika z czyikolwiek złych intencji, może stać się trudna do udźwignięcia.
A może kultura i role?
Na temat otoczenia społecznego, kultury i wynikających z nich wzorców funkcjonowania i wymagań stawianym kobietom, którym one często nie są w stanie sprostać, powstaje ogromna liczba opracowań. Badania pokazują, że kobiety są bardziej zależne od oceny innych ludzi, równocześnie częściej są zawstydzane przez otoczenie. System społeczny, z jego blaskami i cieniami nie jest jedynie wdzięcznym tematem opracowań i niewdzięcznym tematem dyskusji. Reguły społeczne przekładają się na codzienne funkcjonowanie domów, firm, kościołów, grup przyjaciół. Różnorodność ról, brak wytchnienia od nich i odpoczynku, wysokie wymagania, niewystarczające wsparcie, to jedynie czubek góry lodowej. Przeciążony organizm w sposób naturalny szuka więc sposobu, aby powiedzieć „stop” i powodu, dla którego inni zrozumieją, że tak dłużej nie można. Wtedy depresja staje się ucieczką od świata, nawet jeżeli bardzo kosztowną emocjonalnie.
Kobiety zwracają także większą uwagę na relacje w swoim otoczeniu. Cierpią nie tylko, gdy same doświadczają trudnych sytuacji, ale także gdy coś złego dzieje się z innymi osobami - rodziną, przyjaciółmi, a czasem nawet ze znajomymi. Ilość trudnych sytuacji, jakie je spotykają w życiu jest podobna jak w przypadku mężczyzn, jednak przeżywając problemy innych, mają poczucie większego obciążenia.
Kulturowe czynniki wpływają także na to, że kobiety częściej stają się obiektem nadużyć o charakterze seksualnym, co jest jednym z czynników zagrażających dobremu funkcjonowaniu psychicznemu.
Słaba psychika?
Kobiety często uznawane są za zbyt emocjonalne. I choć ekspresja emocji jest czynnikiem chroniącym, wspierającym zdrowie psychiczne, to nadal powszechnie uważana jest za słabość, dowód złego radzenia sobie. Szczególnie źle przyjmowane są złość, czy gniew, więc wiele kobiet ich nie pokazuje. Te niewyrażone emocje, mają zwyczaj przyjmować różne postacie, często złość kierowana jest do siebie, lub zamienia się w lepiej przyjmowany smutek, czy lęk. Jednak nawet bardzo uważne zajmowanie się wtórnym smutkiem, nie pomoże zagrzebanej pod nim, wypartej złości, która przyjmuje coraz bardziej wrogie oblicze np. drążącego poczucia winy, czy silnego krytyka wewnętrznego.
Przyzwolenie na czucie się źle i dzielenie się swoimi emocjonalnymi kłopotami także chroni kobiety, dzięki niemu mają szansę otrzymania wsparcia od bliskich i łatwiej decydują się pójść do lekarza i opowiedzieć np. nie tylko o bólu kręgosłupa, czy bezsenności, lecz także bezradności, drążących emocjach, czy o porzuceniu nadziei co do siebie, świata i przyszłości.
Depresja kobietą nie jest. Kobiety nie mają monopolu na przeżywanie emocji, ani na utykanie w bardzo trudnym depresyjnym świecie. Nie mamy różnych potrzeb w zależności od płci. Jednak dla każdej z płci depresja może mieć nieco inną twarz.
Więcej na temat psychoterapii depresji i samego zaburzenia, można przeczytać w innych artykułach na naszym blogu w zakładce „depresja” oraz „depresja poporodowa”.
Warsztaty EFT dla par „Przytul mnie mocno” – opinie uczestników
Ośrodek W Relacji cyklicznie zaprasza do Warszawy na 2-dniowe stacjonarne warsztaty dla par prowadzone przez nasze psychoterapeutki. Ich bazą jest psychoterapia skoncentrowana na emocjach (EFT – Emotionally Focused Therapy), podejście rozwinięte przez Sue Johnson. Poznajcie opinie uczestniów poprzednich edycji warsztatów!
Ośrodek W Relacji cyklicznie zaprasza do Warszawy na 2-dniowe stacjonarne warsztaty dla par prowadzone przez nasze psychoterapeutki. Ich bazą jest psychoterapia skoncentrowana na emocjach (EFT – Emotionally Focused Therapy), podejście rozwinięte przez Sue Johnson. Do momentu pisania tego wpisu odbyło się już 11 edycji warsztatów. Udział w nich wzięło około 80 par! Kolejne warsztaty już wkrótce a terminy i informacje o zapisach znajdziesz zawsze tu: https://www.wrelacji.pl/warsztaty-dla-par
Na blogu pisałyśmy o „Przytul mnie mocno” już kilka razy przedstawiając ich założenia i program. W osobnych wpisach (linki do niektórych z nich znajdziesz poniżej) prezentowałyśmy poszczególne rozmowy między partnerami odbywające się w trakcie weekendu z „Przytul mnie mocno” – zachęcamy do lektury.
W tym wpisie chcemy się podzielić, za zgodą autorów, odczuciami uczestników dotychczasowych edycji warsztatów, które opisali w ankiecie wypełnianej po warsztacie. Dzielimy się ponieważ jesteśmy szczęśliwe, że osoby uczestniczące tak wiele sobie biorą, a udział wydaje się zmieniać ich doświadczenie związku, partnera i siebie samego/siebie samej.
OPINIE UCZESTNIKÓW WARSZTATÓW DLA PAR ORGANIZOWANYCH PRZEZ OŚRODEK W RELACJI W 2024 r.
„Uczestnictwo w warsztacie oceniam bardzo pozytywnie. Jest to dla mnie nowe i otwierające doświadczenie. Po 12 latach związku zrozumiałem mechanizmy jakimi posługujemy się w naszej relacji. Otrzymałem wskazówki, jak przedrzeć się przez stanowiące zasłonę dymną oskarżenia i zrozumieć prawdziwe ale niewypowiedziane potrzeby żony.” (Tomasz, 04’2024)
„Jeden z najlepiej prowadzonych warsztatów, w jakich miałem, w tym przypadku szczególna przyjemność, wziąć udział. Proces był trudny, co tylko umacnia mnie w przekonaniu o jego wartości oraz poziomie otwartości podczas rozmów.” (04’2024)
„Udało nam się porozmawiać w sposób, który w domu byłby niemożliwy lub bardzo trudny do zrealizowania. Warsztat dał nam to, czego potrzebowaliśmy.” (04’2024)
„Warsztat był bardzo wartościowy. To pierwszy tego rodzaju proces, w którym wzięłam udział ze swoim partnerem. Czuję, że nas do siebie zbliżył, że poczułam i zrozumiałam bardziej jego perspektywę. Cieszę się, że dostałam narzędzia, które pomogą nam budować zdrową, bezpieczną i bliską relację.” (09’2024)
„W atmosferze bezpieczeństwa mogliśmy zadbać o siebie i swoją relację i mocno się przytulić J” (04’2024)
„Wiele korzyści już po pierwszym dniu i wiele przełomów po drugim.” (09’2024)
„Warsztat pozwolił mi zrozumieć niektóre mechanizmy myślowe partnerki Teraz wiem, że nie robi mi na złość ale dlatego, że sama czuje się niezrozumiana, niewysłuchana, odłączona.” (09’2024)
„Bardzo ważne, otwierające i poruszające doświadczenie. Czuję, że pomogły nam dotrzeć do kawałków, które były dotychczas przykryte z obawy przed zranieniem. Mam w sobie dużą wdzięczność wobec Was za sposób prowadzenia, uważny, zapraszający do dzielenia się z szacunkiem dla granic uczestników.” (09’2024)
„Mam wrażenie, że wyszłam z jakiejś bańki, z której wcześniej nie było wyjścia, bo utkwiłam w swoich schematach, w poczuciu lęku, strachu. Otworzyłam się i mogłam poruszyć wszystkie emocje. Niesamowite bezpieczeństwo.”
„Dziękuję Wam za te warsztaty. Robicie kawał dobrej roboty!”.
Warsztaty nie zastępują psychoterapii par. Niektórym parom wystarczy weekend na warsztacie „Przytul mnie mocno”, aby wzmocnić więź i wejść na drogę tworzenia innej, bliższej, bezpieczniejszej i bardziej satysfakcjonującej relacji. Dla innych osób „Przytul mnie mocno” będzie uzupełnieniem terapii, jej kontynuacją, wstępem do intensywniejszej pracy nad związkiem czy poznaniem podejścia EFT w pracy z parami.
Zapraszamy serdecznie!
Linki do opisu niektórych rozmów:
Rozmowa 1
Rozmowa 7
Co nam daje (a co zabiera) pośpiech?
„Ledwo wyrabiam na zakrętach.”; „Nie wiem w co ręce włożyć.”; „Już nie wiem jak się nazywam.”
Te i kilka innych zdań pada nierzadko z naszych ust: zabieganych, zapracowanych, przeciążonych, przebodźcowanych. Dla części z nas ten stan stał się wręcz oczywisty. Co daje nam bycie w ciągłym pędzie? Co przez pośpiech tracimy?
„Ledwo wyrabiam na zakrętach.”; „Nie wiem w co ręce włożyć.”; „Już nie wiem jak się nazywam.”
Te i kilka innych zdań pada nierzadko z naszych ust: zabieganych, zapracowanych, przeciążonych, przebodźcowanych. Dla części z nas ten stan stał się wręcz oczywisty. Co daje nam bycie w ciągłym pędzie? Co przez pośpiech tracimy?
Poczucie własnej wartości na szali
Ekscytacja. Moc. Poczucie sprawczości i satysfakcji.
Tyle robię. Tak dużo potrafię. Tyle sukcesów osiągam. Jestem zorganizowana. Jestem sprawny. Jestem skuteczny.
Przy dobrych wiatrach skuteczne realizowanie wielu zadań może budować pewność siebie i pozytywny obraz siebie. O ile znajdziemy chwilę na to, by siebie zauważyć.
Często jednak to, co dominuje, to poczucie przemęczenia i przeciążenia. W takich momentach, gdy brakuje nam zasobów łatwiej nam o popełnianie błędów, zapominanie o jednym z miliona zadań. Autokrytyczne zdania czają się wtedy tuż za rogiem: „Znów nie dałem rady.”, „Nawet takiej prostej rzeczy nie potrafię zapamiętać.”, „Nie nadaję się do tego.”. Łatwo też wtedy o niekonstruktywne odreagowanie – na przykład wyładowanie swojej frustracji na ludziach z otoczenia, co długofalowo może podkopywać i osłabiać nasze relacje.
Działania, które napełniają czy ucieczka od pustki?
W naszym życiu mogą zdarzać się okresy, które czasowo zapraszają do bardziej intensywnych aktywności: nowa praca, remont mieszkania, kluczowa faza ważnego dla nas projektu. Czasowo możemy wtedy działać na naprawdę wysokich obrotach. Jednak te działania kiedyś się kończą, a jeśli rzeczywiście były skupione wokół ważnych dla nas celów, pozostawiają po sobie uczucie satysfakcji i choćby częściowego spełnienia.
Bywa jednak i tak, że piętrzące się miesiącami pilne i ważne zadania, którym poświęcamy nasz czas, mają zupełnie inną funkcję. Dzięki nim całymi miesiącami, a nawet latami, możemy unikać kontaktu z samym sobą. Może obawiamy się, że natrafimy na jakieś bardzo nieprzyjemne dla nas uczucia? Może na wszelki wypadek unikamy pytań i wątpliwości, które mogłyby się w nas pojawić? A może unikamy doświadczenia pustki, bezradności czy zagubienia?
Przyjemna stymulacja czy chaos?
Dla części z nas stan, w którym dookoła dużo się dzieje, jest przyjemny. Karmi naszą potrzebę stymulacji, zaspokaja ciekawość, chroni przed znużeniem. Pozwala nam doświadczać, a nowe doświadczenia budują nas, naszą wiedzę o sobie oraz nasze umiejętności. Aby to się zadziało, potrzebny jest czas i umiejętności przetrawienia tego, co się wydarzyło. W chwili zatrzymania może pojawić się myśl, np. „Naprawdę nieźle radzę sobie z robieniem czapek na szydełku.”. Może zauważymy jakieś odczucie z ciała, np. delikatny uśmiech na twarzy, przyjemne unoszenie klatki piersiowej. Może połączymy je z jakąś emocją: radością, satysfakcjąa czy poczuciem dumy.
Drugą stroną medalu jest pęd, w którym doświadczamy przede wszystkim chaosu i zagubienia. Wydarzenia i zadania mijają jak za oknami pędzącego pociągu. Nie zostawiają wyraźnego śladu. Nie pamiętamy już ani dlaczego wsiedliśmy do pociągu, ani dokąd ten pociąg jedzie. A może już dawno przejechaliśmy naszą stację?
A jaki jest Twój pęd i pośpiech? Co Ci daje? Czy coś Ci zabiera?
Czy psychoterapia online jest skuteczna?
Choć e-psychoterapia na dobre zagościła w codzienności, wielu specjalistów i ich klientów, zastanawia się nad jej skutecznością. Czy zatem terapia online jest równie dobra jak ta prowadzona w gabinecie? Jakie są jej ograniczenia i na co zwrócić uwagę, gdy się na nią zdecydujemy.
Choć e-psychoterapia na dobre zagościła w codzienności, wielu specjalistów i ich klientów, zastanawia się nad jej skutecznością. Czy zatem terapia online jest równie dobra jak ta prowadzona w gabinecie? Jakie są jej ograniczenia i na co zwrócić uwagę, gdy się na nią zdecydujemy.
Skuteczność e-terapii
Pandemia COVID-19 która wymusiła ograniczenie osobistych kontaktów z jednej strony i wzrost zapotrzebowania w zakresie zdrowia psychicznego z drugiej, przyniosła znaczącą zmianę w postrzeganiu usług psychoterapeutycznych świadczonych za pomocą internetu, czy telefonu. Obecnie psychoterapia online nikogo nie dziwi i przyzwyczaiło się do niej zarówno wielu specjalistów, jak i osób z niej korzystających. Najczęściej są to rozmowy wideo odbywające się synchronicznie. Rzadziej zdarzają się sytuacje, w których wsparcie prowadzone jest za pomocą czatów, połączeń głosowych, czy korespondencji elektronicznej.
Nad skutecznością e-terapii w ostatnich dwu dekadach przeprowadzono wiele analiz. Zarówno w odniesieniu do terapii jako takiej, jak i w odniesieniu do specyficznych problemów, z jakimi zgłaszają się klienci. Przeprowadzono także wiele metaporównań tych badań (polegających na zbieraniu i porównywaniu wyników różnych badań prowadzonych w przez różnych badaczy, w różnych warunkach). Na przykład przeprowadzona w 2021 roku analiza 57 badań obejmujących ponad 4 tys. osób z różnymi problemami i w różnym wieku, wykazała podobne efekty zarówno terapii odbywającej się osobiście, jak i w cyberprzestrzeni. Nieznacznie lepsze wyniki terapii online zanotowano w grupie kobiet i osób leczących się w placówkach medycznych. Nie zauważono różnic w tym, jakie życiowe decyzje podejmowali pacjenci korzystający z obu form. Badacze zwracają jednak uwagę na konieczność kontynuowania badań, szczególnie w zakresie lepszego doboru grup badawczych, czy lepszej jakości raportów (często raporty są niespójne, czy niekompletne). W świetle obecnej wiedzy można jednak uznać, że obie formy psychoterapii są ekwiwalentne i równie skuteczne (Bastini, A.B, Paprzycki, P., Jones, A.C.T. & MacLean. N. (2021), Are videoconferenced mental and behavioral health services just as good as in-person? A meta-analysis of a fast-growing practice. Clinical Psychology Review 83, 101944).
Dylematy etyczne
Nie brakuje argumentów etycznych zarówno za, jak i przeciw e-psychoterapii. Metaanaliza 249 artykułów o tej tematyce wskazuje 24 argumenty przemawiające za tą formą i 32 przeciw niej (Stoll, J., Müller, J. A., & Trachsel, M. (2020). Ethical issues in online psychotherapy: A narrative review. Frontiers in Psychiatry, 10, Article 993). Najważniejsze argumenty przemawiające za świadczeniem i korzystaniem z tego rodzaju usług dotyczą w głównej mierze ich dostępności oraz elastyczności np. w zakresie miejsc, czy terminów spotkań. Duża grupa klientów, to osoby mieszkające za granicą, które potrzebują terapii w ojczystym języku, mieszkające w miejscowościach, gdzie trudno jest dostać się do specjalisty, pracujące za zmiany, czy podróżujące służbowo. Warto także zwrócić uwagę na to, niektórym osobom łatwiej jest nawiązać kontakt z terapeutą i czuć swobodnie w znanym sobie otoczeniu. Praca i spotkania online są także codziennością wielu osób i chętnie korzystają one z cyberprzestrzeni w różnorodnych dziedzinach życia. Niektóre formy e-terapii są także tańsze od tradycyjnych spotkań osobistych. Terapeuci zaś poza wymienionymi zaletami dostrzegają także ułatwienia w przypadku, gdy np. nagrywają spotkania dla celów superwizji.
Szczególną uwagę zarówno terapeutów, jak i ich klientów powinny zwracać jednak argumenty wskazujące istotne ograniczenia cyberterapii. Wyjątkowo ważne w tym kontekście są aspekty związanych z bezpieczeństwem. Gabinet terapeuty jest przestrzenią, w której to on dokłada starań, aby spotkania były objęte tajemnicą, aby nie można było ich usłyszeć, aby nikt niepowołany nie mógł wtargnąć do gabinetu i aby otoczenie (np. wyposażenie) było wygodne i sprzyjające. W przypadku terapii online możliwość kontrolowania warunków jest ograniczona. Może się zdarzyć włamanie do komputera, przerywanie sesji przez inne osoby, słabe wyciszenie pomieszczeń, niechęć do poruszania pewnych tematów (np. gdy za ścianą jest współmałżonek, trudno jest o swobodną rozmowę na temat problemów w relacji). Można sobie wyobrazić, jak niekorzystna i szkodliwa byłaby sytuacja pracy z osobą doświadczającą przemocy, której z miejsca niewidocznego w kamerze przysłuchuje się osoba stosująca przemoc. W cyberprzestrzeni utrudniona jest także możliwość interwencji w przypadkach nagłych np. gdy pojawiają się silne objawy fizyczne (utraty przytomności, trudności z oddychaniem), czy zachodzi potrzeba wezwania karetki w sytuacjach zagrożenia życia.
Wielu terapeutów nie ma także przeszkolenia z e-psychoterapii i nie rozumie jej specyfiki (np. ograniczeń komunikacyjnych, czy nieadekwatności niektórych narzędzi i metod). Także sama technologia ma swoje ograniczenia, a cyfrowe kompetencje obu stron często są niewielkie. Wiele osób z różnych powodów, po prostu nie ma ochoty na e-terapię. Jak pokazują badania, terapia prawdopodobnie nie będzie skuteczna, gdy nie ma zgodności co do warunków, w jakich jest prowadzona – także tych dotyczących jej formy. Pomimo wielu analiz, badacze często zwracają uwagę na fakt, iż dotychczasowe dane na temat efektywności wciąż zawierają wiele luk i nie odpowiadają z wystarczającą pewnością na szczegółowe pytania o skuteczność terapii online.
Decydując się na taką pracę, warto zatem zastanowić się nad swoimi przekonaniami na jej temat, a także nad tym, czy mamy możliwość wzięcia odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo i stworzenie wystarczająco dobrych warunków, aby wspomóc siebie w tym i tak niełatwym procesie jakim jest psychoterapia.
Superwizja – obowiązek każdego psychoterapeuty
Superwizja to tajemnicze słowo, którego często używają psychoterapeuci. Na czym polega i jak może wyglądać? O tym w najnowszym artykule!
Zawód psychoterapeuty/psychoterapeutki jest związany z koniecznością stałego rozwoju zawodowego i osobistego. Psychoterapeuci to grupa, która często uczestniczy w szkoleniach, kursach, konferencjach i innych formach kształcenia w celu poszerzania swoich kompetencji i skutecznego wspierania klientów. Jedną z regularnych form wsparcia i rozwoju, do uczestnictwa w której psychoterapeuci są zobligowani jest superwizja.
Czym jest superwizja?
Superwizja to cykliczne spotkania terapeuty z jego superwizorem, w trakcie których przyglądają się oni/one procesowi psychoterapii danego klienta. Owo przyglądanie się ma pomóc superwizantowi (psychoterapeucie) lepiej zrozumieć swojego klienta, przyjrzeć się procesowi terapii, dostrzec ewentualne blokady w procesie po stronie klienta i/lub psychoterapeuty i zastanowić się wspólnie nad możliwymi ścieżkami dalszej pracy terapeutycznej. Czasem dodatkowym zadaniem superwizji jest uczenie się określonego modelu pracy terapeutycznej.
Nurty superwizji
Tak jak istnieją różne nurty psychoterapii, tak też istnieją różne nurty superwizji. Terapeuci humanistyczni najczęściej korzystają z superwizji humanistycznej, psychodynamiczni z psychodynamicznej itd. Zdarza się również dość często, że terapeuta łączy w swojej pracy z klientami kilka podejść lub stosuje różne narzędzia i modalności terapeutyczne w zależności od potrzeb klienta. Może on wtedy korzystać z superwizji u kilku różnych superwizorów. Bywa też tak, że psychoterapeuta humanistyczno-doświadczeniowy, np. EFT korzysta z superwizji w innym nurcie, aby zobaczyć klienta z innej, nowej perspektywy. Wszystko to ma służyć zarówno terapeucie, jak i klientowi.
Jak wygląda superwizja?
Superwizja może przybierać formę indywidualną lub grupową (zwykle są to małe kilkuosobowe grupy) i zwykle odbywa się raz w miesiącu lub częściej. Terapeuta wybiera sprawę/ trudność/ wątpliwość którą chce się zając, prezentuje go krótko superwizorowi, mówi o swoich potrzebach związanych z danym procesem, a następnie obie osoby, w zależności od modalności i celów superwizji, wspólnie poszukują możliwych źródeł trudności, badają doświadczenie wewnętrzne terapeuty, zastanawiają się nad kolejnymi krokami i narzędziami/interwencjami, które warto zastosować.
Zdarza się, że superwizja jest powiązana z uczeniem się określonego modelu pracy terapeutycznej. Wówczas jej składową jest uczenie się modelu – poznawanie poszczególnych etapów pracy, interwencji, uczenie się rozumienia potrzeb i trudności klienta z perspektywy danego modelu oraz ćwiczenia.
W trakcie superwizji grupowej nie tylko superwizor ale też poszczególni uczestnicy wspierają osobę prezentującą swoją pracę. W superwizji EFT, superwizant prezentuje fragment nagrania sesji (po uzyskaniu pisemnej zgody klienta na nagrywanie sesji psychoterapii) i na jego podstawie analizuje swoją pracę z klientem oraz proces terapii.
Wszyscy uczestnicy superwizji są zobowiązani do zachowania poufności a informacje mogące identyfikować osobę są ograniczane do niezbędnego minimum. W trakcie superwizji grupowej terapeuta jest zobowiązany do rezygnacji z uczestniczenia w superwizji danego klienta jeśli go zna.
Kto może zostać superwizorem?
Superwizorzy to psychoterapeuci z dłuższym stażem zawodowym, którzy zazwyczaj zdobywają dodatkowe kwalifikacji w trakcie krótszych lub dłuższych, czasem kilkuletnich, kursów i szkół superwizorskich. Każdy nurt superwizji ma swoje zasady kształcenia i wymogi związane z uzyskiwaniem certyfikatu superwizora.
Klient rozpoczynający terapię może i powinien pytać swojego terapeutę o to czy się superwizuje, jak często i ewentualnie u kogo. Terapeuta często sam z siebie informuje klientów o swojej superwizji na początku procesu terapii.
W Ośrodku Psychoterapii W Relacji mamy obecnie 3 osoby, które posiadają certyfikat superwizora lub są w trakcie szkolenia i przygotowywania się do jego zdobycia. Więcej informacji o naszych superwizorkach można znaleźć tu: https://www.wrelacji.pl/superwizja1
Jak skutecznie nie-czuć?
W psychoterapii wiele mówi się o emocjach - o ich odczuwaniu, rozpoznawaniu, wyrażaniu. O blokowaniu i odreagowaniu. A może czucie jest przereklamowane? Może wystarczy przestać czuć, a spokój spłynie na nas wypełniając poczuciem szczęścia i harmonii?
W psychoterapii wiele mówi się o emocjach - o ich odczuwaniu, rozpoznawaniu, wyrażaniu. O blokowaniu i odreagowaniu. A może czucie jest przereklamowane? Może wystarczy przestać czuć, a spokój spłynie na nas wypełniając poczuciem szczęścia i harmonii?
Strategie nie-czucia
Wielu klientów rozpoczynając psychoterapię marzy o pozbyciu się nieprzyjemnych emocji. Chcą nie czuć złości, przestać się bać, pozbyć się zalewającego smutku, zmniejszyć poziom wstydu w sytuacjach społecznych. To zrozumiałe. Odczuwanie niektórych emocji bywa nieprzyjemne, nic więc dziwnego, że nie-czucie wydaje się racjonalnym rozwiązaniem.
Często wizytę u psychoterapeuty poprzedzają wielomiesięczne lub wieloletnie próby nie-czucia na własną rękę. Dostępnych strategii jest całe mnóstwo:
alkohol i inne używki
czas ekranowy
intensywny wysiłek fizyczny (jeśli jest nawykowym sposobem odreagowania zanim stan emocjonalny zostanie rozpoznany)
jedzenie (słodycze, napady objadania się)
pogrążanie się w fantazjach i marzeniach zamiast kontaktu z rzeczywistością
pracoholizm
regularne ignorowanie odczuć z ciała
racjonalizacje, autokrytycyzm, autoblokowanie (“Nie powinnam się złościć, bo to nie doprowadzi do niczego dobrego”.; “Po co mam się bać, przecież to nie ma żadnego sensu.”; “Już dość tego smutku, w życiu trzeba się cieszyć.”; “Dlaczego się w ogóle przejmuję, przecież inni mają dużo gorzej.”)
zamiana jednych uczuć na inne (na przykład odczuwamy złość, podczas gdy w środku czujemy się bezradni; na zewnątrz przeżywamy lęk, a w środku kryje się złość).
…
Szczególnie nielubianymi uczuciami bywają bezradność i bezsilność, a także wstyd. Nie przepadamy też za stanami, w których postrzegamy siebie jako słabych lub potrzebujących.
Skąd się pojawia nie-czucie?
Mały człowiek, kiedy pojawia się na świecie, nie ma żadnych blokad w wyrażaniu emocji. Cały się z nich składa i wyraża je bez kontroli. Z czasem, bardzo stopniowo, uczy się uwzględniać innych wyrażając swoje uczucia na zewnątrz, pobierając te nauki od najbliższych mu osób. W tym procesie mogą jednak pojawić się przeszkody. Opiekunowie lub inne osoby w otoczeniu mogą nie potrafić adekwatnie zobaczyć i przyjąć części emocji dziecka. Matka, która obawia się własnej złości, nie będzie potrafiła zaakceptować dziecka w momentach gdy ono przeżywa złość. Z drugiej strony, może wycofywać się, gdy zobaczy złoszczące się dziecko, nie dając mu wtedy potrzebnej mu informacji o granicach. Ojciec, który jest wrażliwy na odczuwanie własnego wstydu będzie interpretował zachowania dziecka jako “pozbawione szacunku” i intensywnie je tłumił. W efekcie może nieświadomie wzbudzać poczucie wstydu u dziecka i sprzyjać tworzeniu się jego nadwrażliwości na tym punkcie. Rodzic, który ma trudność w przeżywaniu smutku i straty będzie starał się uchronić dziecko przed jej przeżywaniem odwracając uwagę od smutku i bólu dziecka lub ucinając je. W efekcie dziecko nie nauczy się w bezpiecznym warunkach, że straty są nieodłącznym, choć nieprzyjemnym elementem życia, a także że po jakimś czasie mijają.
Przykłady można by mnożyć. Ich sednem jest jednak to, że osoba nie może w bezpiecznych warunkach nauczyć się poprzez doświadczenie obsługiwać swoje własne stany emocjonalne. W konsekwencji, gdy te nieuchronnie przyjdą, próbuje zrobić z nimi coś innego niż… czucie.
Skutki nie-czucia
Strategie nie-czucia zwykle działają - krótkotrwale. Prędzej czy później odczujemy ich skutki, ponieważ nie wiedząc co nas boli, nie możemy zająć się sednem tego, czego potrzebujemy. To trochę tak jakby czując głód wciąż karmić się tabletkami zmniejszającymi łaknienie. Łaknienie na chwilę ustanie, jednak głód pozostaje niezaspokojony.
W psychoterapii ten proces może zostać zatrzymany. W bezpiecznych warunkach możemy zobaczyć z jaką częścią siebie nie chcemy się spotkać, w jaki sposób to robimy. A także czego ta część nas potrzebuje, by poczuć ukojenie.
Co to jest osobowość borderline?
Poczucie rozszczepienia, bycia w kawałkach, impulsywność, olbrzymie pragnienie kontaktu z innymi, a równocześnie wręcz nienawistne uczucia, niemożność wytrzymania bliskości i zależności są częstym doświadczeniem osób ze strukturą borderline.
Poczucie rozszczepienia, bycia w kawałkach, impulsywność, olbrzymie pragnienie kontaktu z innymi, a równocześnie wręcz nienawistne uczucia, niemożność wytrzymania bliskości i zależności są częstym doświadczeniem osób ze strukturą borderline.
Osobowością typu borderline zajmujemy się od stosunkowo niedawna. Nieco ponad 40 lat temu po raz pierwszy określenie to pojawiło się w podręcznikach diagnostycznych. Obecnie obowiązująca pełna nazwa, to osobowość chwiejna emocjonalnie z pogranicza / typu granicznego / borderline. Poniżej przedstawiamy typowy opis kliniczny tego typu doświadczenia. Należy jednak pamiętać, że poniższy opis dotyczy zestawu charakterystycznych objawów i nie każda osoba będzie wykazywała je wszystkie w tym samym stopniu. Ważne jest także uznawanie podmiotowości osób z cechami funkcjonowania borderline. Pod diagnozami i opisem objawów, w każdym przypadku kryje się człowiek ze swoimi zasobami, historią, potrzebami, namiętnościami, a także ze swoimi zranieniami i kruchością.
Główne cechy obrazu osobowości typu borderline
1. Zaburzenia tożsamości, niestabilny obraz siebie i trudności z regulacją poczucia własnej wartości.
Wiele osób z zaburzeniami z pograniczna opisuje siebie w sposób niespójny, wieloznaczny, czasem sprzeczny. Ich historia wydaje się dotyczyć kilku bardzo różniących się od siebie osób. Obraz samego siebie jest kruchy – w okresach spokojniejszych, spójniejszy. Jednak często ocena siebie samego jest skrajna – czasem jednoznacznie dobra, a czasem jednoznacznie zła, waha się pomiędzy wielkościowością i bezwartościowością. Osoby te często nie tolerują tego, iż inni mogą postrzegać je w inny sposób, niż oni sami widzą siebie w danym momencie. Zdarza się również, iż poszukując bardziej spójnej tożsamości upodabniają się do kogoś innego.
Ważnym aspektem funkcjonowania bywa perfekcjonizm lub poszukiwanie aprobaty innych. Poczucie własnej wartości nie opiera się na realiach, jest nieodporne i niestałe. Z jednej strony skupione na ocenie innych, z drugiej niekorzystające z informacji zwrotnych w sposób racjonalny.
2. Rozszczepienie
Zdolność do tolerowania i mieszczenia różnych, czasem ambiwalentnych emocji, czy postaw są jedną z cech osoby dobrze funkcjonującej. W ten sposób możemy nadal cenić osobę, do której czujemy złość, czy bezpiecznie znosić nieobecność kogoś bliskiego. W przypadku osób z cechami osobowości borderline, świat jest czarny lub biały, pomieszczanie sprzeczności zarówno w samym sobie, jak i w odniesieniu do innych często nie jest możliwe.
3. Impulsywność i emocjonalność
Osoby z zaburzeniami typu granicznego są impulsywne w jednym lub większej liczbie obszarów życia. Te zachowania związane są np. z używkami, kompulsywnymi zachowaniami (np. seksualnymi, hazardem), agresją. Dla otoczenia powody wybuchów, czy innych nieadekwatnych zachowań są niezrozumiałe i bezpodstawne. Niejednokrotnie także obawa przed własną impulsywnością i jej konsekwencjami powoduje silną, sztywną wręcz samokontrolę.
Kolejnym aspektem funkcjonowania jest bardzo ograniczona możliwość regulowania emocji. Charakterystyczną cechą osób z takim doświadczeniem jest szybkie wpadanie w bardzo silne emocje, które także szybko się zmieniają (często bez wyraźniej przyczyny). Szczególnie często wpadają we wściekłość. Wiele osób skarży się również na chroniczną depresję (w której często zamiast np. przytłaczającego smutku, pojawia się złość), poczucie wewnętrznej pustki, martwoty, wyobcowania, niemożności okazania troski sobie i innym. Ogólnie możliwość samokojenia jest w przypadku tych osób bardzo ograniczona, a odzyskanie spokoju często wydaje się niemożliwe.
4. Lęk przed opuszczeniem i niestabilne, intensywne relacje
Wyjątkowe miejsce, wśród emocji zajmuje lęk przed porzuceniem. Wielu badaczy to właśnie z nim wiąże zachowania typu acting-out (polegające na gwałtownym, impulsywnym odreagowaniu emocjonalnym). Relacje przepełnione są lękiem, że ktoś kogo potrzebują zniknie na zawsze i pozostanie niemożliwa do zniesienia samotność. Znaczące osoby są idealizowane, gdy są blisko i odpowiadają na potrzeby lub dewaluowane gdy relacji towarzyszy frustracja. Wielką trudnością jest podmiotowe zobaczenie drugiej osoby. Często nawet niewielkie oznaki niechęci interpretowane są jako silnie odrzucające, nieznośne, wymagające zerwania relacji lub odreagowania. Często druga osoba i sama relacja rzeczywiście nie jest w stanie znieść huśtawki bliskości i odrzucenia, idealizacji i dewaluacji, i lęk znajduje potwierdzenie. Burzliwe związki uważa się za jedną z najbardziej charakterystycznych cech osób z osobowością z pogranicza, jednak wśród osób z tą diagnozą zdarzają się także osoby unikające bliskich relacji.
5. Zachowania autodestrukcyjne
Próby, groźby samobójcze, samookaleczenia są często silną przesłanką do diagnozy osobowości typu borderline. Często łączą się one z chęcią odreagowania silnych emocji, czasem występują w momentach przygnębienia. Niekiedy można odnieść wrażenie, że takie zachowania stają się rytuałem. Są wołaniem o pomoc, albo sposobem na ucieczkę.
6. Badanie rzeczywistości
W doświadczeniu osoby z osobowością z pogranicza trudnością jest odróżnienie siebie od innych oraz impulsów wewnętrznych od zewnętrznych. Towarzyszy temu zakłócenie poczucia rzeczywistości, w skrajnych przypadkach kryzysu mają one postać derealizacji (odrealnienia), depersonalizacji (nie bycia sobą, oddzielenia się od siebie), halucynacji, czy myśli o charakterze urojeniowym (np. paranoicznych). Dlatego zdarza się, iż osoby z cechami osobowości borderline badają rzeczywistość, budują liczne hipotezy i sprawdzają ich realność. Poza momentami silnego kryzysu zazwyczaj są jednak w stanie je weryfikować.
7. Moralność
Objawy niedostatecznej wewnętrznej integracji mogą pojawiać się także w kontekście moralnym / świata wartości, co przejawia się różnorodnie u różnych osób. Może być to np. ograniczona empatia, czy brak poczucia wstydu w przypadku przekroczeń względem innych osób. Czasem przyjmują one postać manipulacji, agresji i okrucieństwa. W innym przypadku, wielkościowość, czy brak empatii przeplatają się z poczuciem winy, skruchą i pogardą do siebie, z równoczesnym brakiem kontroli nad zachowaniami. Czasem osoby z rysem z pogranicza kierują się sztywnymi zasadami moralnymi, a w przypadku ich przekroczenia, racjonalizuj
Seks w związku na różne okazje
Kiedy jesteśmy w stałym związku, z czasem ogień pożądania przygasa. Życie stawia przed partnerami coraz to nowe wyzwania. Wiele par kocha się rzadziej, rzadko, a całkiem spora część nie podtrzymuje więzi seksualnej w ogóle. A tymczasem seksualne oblicze związku może przyjmować różne formy. Może warto o nich pamiętać i żadnej nie deprecjonować?
Otaczający nas świat wydaje się „kipieć seksem” – filmy, teledyski, reklamy, czasopisma, o Internecie nie wspominając. Wydawać by się mogło, że wszyscy chcemy tylko jednego. A tymczasem, kiedy jesteśmy w stałym związku, z czasem ogień pożądania przygasa. Życie stawia przed partnerami coraz to nowe wyzwania, pojawiają się problemy zdrowotne, zmęczenie, stres, zmieniają się priorytety. Wiele par kocha się rzadziej, rzadko, a całkiem spora część nie podtrzymuje więzi seksualnej w ogóle. A tymczasem seksualne oblicze związku może przyjmować różne formy. Może warto o nich pamiętać i żadnej nie deprecjonować?
W jednym z odcinków anglojęzycznego podcastu „Foreplay Radio” George Faller, terapeuta par EFT i trener oraz Laurie Watson, terapeutka par EFT i seksuolożka rozmawiają o 6 rodzajach związkowego seksu. Każdy z nich ma swoje miejsce w związkowym życiu, a różne pary będą wybierać różne rodzaje na różne okazje i okoliczności. Potraktuj poniższy podział na kategorie lekko, z przymrużeniem oka, jako materiał do refleksji nad rodzajami seksu (nie)obecnymi w twoim związku.
1. Kochanie się
To celebrowanie seksu z partnerem. Partnerzy mają dużo czasu i przeznaczają go na fizyczną, intymną bliskość ze sobą. To podłączenie fizyczne, emocjonalne, duchowe. To obecność w tu i teraz, uważność, namiętność, zabawa, eksploracja. Niekoniecznie wszystko jednocześnie i zawsze J
2. Serwisowanie seksualnej sfery związku (ang. maintenance sex)
To kontakt seksualny zorientowany na rozładowanie napięcia seksualnego, na osiągnięcie orgazmu. Zwykle ograniczony czasowo. Dobry na momenty, kiedy partnerzy mają mniej czasu. Czasem też na te momenty, kiedy chcemy podtrzymać poczucie podłączenia do partnera lub obdarować partnera, który ma większe potrzeby seksualne. Ważne, aby obdarowujący czuł się po takim seksie dobrze, nie „użyty”.
3. Seks na przełamanie lodów
Seks po przerwie. Dla jednej pary ta przerwa może trwać dwa tygodnie, w przypadku innej dwa lata. Partnerzy czują się niezręcznie, jakby wyszli z wprawy. To spotkanie seksualne zorientowane na seksualny powrót do siebie, przetarcie szlaku, przypomnienie sobie „jak to się robi”. Spotkanie seksualne pod hasłem „po prostu to zróbmy i miejmy to za sobą”. Kolejny raz będzie łatwiejszy.
4. 5-minutowe okienko
„Daj mi pięć minut, a cię podniecę.” Lub „Dam ci 5 minut i zobaczmy co się stanie.” Jeśli w tym czasie podniecę się wystarczająco, aby chcieć ciągu dalszego, będzie ciąg dalszy. Jeśli nie, nikt się nie obraża. Ciało nie zareagowało – zdarza się. Wiele kobiet doświadcza pożądania responsywnego, nie spontanicznego. Ten czas daje szansę na pojawienie się podniecenia u partnerki bez presji, bez konstatacji, że coś z nią nie tak, jeśli owo podniecenie się nie pojawiło. A powiedzenie „tak” na owo 5 minut to sygnał „jestem otwarta na bycie otwartą na potencjalne zbliżenie”. Ta otwartość jest jednym z elementów cyklu reakcji seksualnych kobiety.
5. Gorący seks
To seks jak z hollywoodzkiego filmu. Partnerzy są podnieceni, serca mocno biją, zbliżenie następuje szybko, jest mnóstwo napięcia erotycznego. Całe ciało wibruje podnieceniem, a rzeczy dzieją się szybko. Ubrania lądują na podłodze, bywają zrywane. To seks pełen pasji, erotyzmu. Wiele osób tak właśnie sobie wyobraża „świetny seks”. Taki seks serwują media. Taki seks zdarza się w większości związków choć niekoniecznie jest tym najczęstszym, szczególnie u par z dłuższym stażem.
6. Seks zaplanowany
Planujemy mnóstwo rzeczy każdego dnia, w każdym tygodniu. Dlaczego nie spotkanie seksualne z partnerem / partnerką? Zaplanowanie wysyła sygnał, że seks jest czymś ważnym, że dajemy mu wysoki priorytet, że nie musi czekać, aż wszystko inne zniknie z listy rzeczy do zrobienia.
Jeśli z różnych powodów trudno taki moment zaplanować razem, zaplanuj go indywidualnie. Szczególnie jeśli to ty masz niższe libido, rzadziej inicjujesz seks w waszym związku. Zaskoczysz przyjemnie partnera/partnerkę.
Jeśli trudno ci rozmawiać z partnerem/partnerką o seksualnej sferze waszej relacji, zapraszamy na spotkania z terapeutą oraz na warsztaty dla par „Przytul mnie mocno” prowadzone przez terapeutki z Ośrodka W Relacji.
Artykuł inspirowany odcinkiem 330 podcastu „Foreplay Radio”. Zachęcamy do wysłuchania innych odcinków (po angielsku)
Kiedy psychoterapia nie działa?
Psychoterapia jest uznaną metodą pomocy w trudnościach natury psychologicznej, o udowodnionej badaniami skuteczności . Jednocześnie, psychoterapia nie zawsze jest skuteczna. W jakich sytuacjach klient może nie zauważać zmian wynikających z psychoterapii?
Psychoterapia jest uznaną metodą pomocy w trudnościach natury psychologicznej, o udowodnionej badaniami skuteczności. Jednocześnie, psychoterapia nie zawsze jest skuteczna. W jakich sytuacjach klient może nie zauważać zmian wynikających z psychoterapii?
Jeszcze jest za wcześnie…
Psychoterapia to proces, który potrzebuje czasu. W dodatku zwykle trudno na początku określić, ile ten proces będzie trwał. W podejściach krótkoterminowych, skoncentrowanych bardziej na konkretnych problemach i jasno określonych celach terapeuci umawiają się często na 20 sesji. Wielu klientów psychoterapii odczuwa pewne pozytywne zmiany po roku terapii. Nikogo nie dziwią jednak też procesy psychoterapii trwające kilka lat, szczególnie jeśli temat pracy klienta dotyka szerokiego obszaru jego życia i jest związany z sięgającym głęboko doświadczeniem wczesnodziecięcym. Jeśli po kilku lub kilkunastu sesjach terapeutycznych klient zastanawia się, dlaczego psychoterapia nie działa, być może potrzeba jest po prostu więcej cierpliwości w oczekiwaniu na zmianę i pracy nad nią.
Zbyt duże koszty jej wprowadzenia lub wtórne korzyści z braku wprowadzenia zmian
Choć teoretycznie wydaje się, że każda osoba, która przychodzi na terapię pragnie zmiany, naturalne jest to, że każda zmiana, nawet ta pozytywna, niesie za sobą również pewne koszty. Osoba, która dotychczas była zawsze miła i zgodna, kiedy zacznie bardziej asertywnie wyrażać swoje zdanie, będzie doświadczać więcej napięcia w relacjach. Czasem koszty mogą być tak duże, że skutecznie zniechęcają do próbowania nowego, na przykład gdy klient jest w dużym stopniu i realnie zależny od niesłużącej mu relacji. Może się też zdarzyć inna sytuacja: niechętnie wprowadzimy zmiany gdy zostając w status quo mamy realne korzyści, na przykład pozostając w bierności i bezradności doświadczamy opieki osób z otoczenia, a gdy czujemy się lepiej, jesteśmy „zdani tylko na siebie”.
Niesprzyjające warunki zewnętrzne
Środowisko, w którym żyjemy ma znaczący wpływ na łatwość bądź trudność, z jaką wprowadzamy zmiany. Jeśli jesteśmy otoczeni przez osoby lub okoliczności, którym nasz obecny stan jest „na rękę”, będziemy musieli włożyć dodatkowy wysiłek w przeciwstawianie się ich reakcji. Przykładowo, osoba która dotychczas napędzana była przez niezdrowy perfekcjonizm i osiągała jednocześnie sukcesy zawodowe i finansowe, być może spotka się z niezadowoleniem osób zależnych od niej finansowo, gdy postanowi zmniejszyć swoje oczekiwania wobec siebie. Nasz proces wprowadzania zmian poważnie zaburzyć mogą też niespodziewane kryzysowe sytuacje życiowe: np. utrata pracy, śmierć bliskich, choroby.
Ograniczenia po stronie terapeuty
Może okazać się, że terapeuta nie ma odpowiednich kwalifikacji do tego, aby pomagać klientowi w obszarze jego cierpienia bądź też nie jest w stanie mu pomóc z powodów osobistych. Etyka zawodu psychoterapeuty nakazuje w takiej sytuacji powiadomić o tym klienta i jeśli to możliwe odesłać do osoby, która będzie w stanie mu pomóc. Rozpoznawaniu takich sytuacji służy między innymi obowiązkowa w zawodzie psychoterapeuty superwizja oraz wymóg psychoterapii własnej w trakcie szkolenia w większości modalności psychoterapeutycznych.
Niedopasowanie terapeuty i klienta
Relacja terapeutyczna, choć specyficzna, jest relacją między dwojgiem ludzi. Może zdarzyć się, że niedopasowanie osobowościowe między terapeutą i klientem stanowi przeszkodę w swobodnej i skutecznej pracy. Zweryfikowaniu tego, czy klient i terapeuta czują, że mogą wspólnie podjąć pracę, służą zwykle pierwsze konsultacje, na których następuje wstępne poznanie się klienta, terapeuty i problematyki, której ma dotyczyć psychoterapia danej osoby.
Gdy trapią nas wątpliwości dotyczące któregoś z powyższych obszarów, warto przyjrzeć się im samodzielnie oraz omówić je ze swoim terapeutą. Dzięki temu, terapeuta i klient wspólnie mogą zwiększać szansę na skuteczność procesu psychoterapii.
Na czym polega psychoterapia w depresji
Termin „depresja” nie jest określeniem ścisłym. Jako wspólne cechy różnych doświadczeń depresyjnych, systemy diagnostyczne podkreślają obniżony nastrój, zmniejszenie energii i aktywności, trudności związane z koncentracją i uwagą, trudności w odczuwaniu przyjemności, zmęczenie. Określenie to odnosi się do doświadczeń o różnej intensywności, czasie trwania, czasem obejmując naturalne zmiany życiowe o dużym znaczeniu.
Termin „depresja” nie jest określeniem ścisłym. Jako wspólne cechy różnych doświadczeń depresyjnych, systemy diagnostyczne podkreślają obniżony nastrój, zmniejszenie energii i aktywności, trudności związane z koncentracją i uwagą, trudności w odczuwaniu przyjemności, zmęczenie. Określenie to odnosi się do doświadczeń o różnej intensywności, czasie trwania, czasem obejmując naturalne zmiany życiowe o dużym znaczeniu.
Doświadczenie depresyjne a depresja
Nie w każdej sytuacji, gdy osoba zgłasza objawy depresyjne można mówić o depresji. Jednym z narzędzi diagnozy jest określenie funkcji tych objawów. W przypadku, gdy są związane ważnym życiowym, stosunkowo niedawnym wydarzeniem np. z doświadczoną krzywdą, czy traumą, u osoby jej doświadczającej nie diagnozuje się depresji. W takim przypadku celowym jest działanie z zakresu interwencji kryzysowej. Kontakt z psychologiem lub terapeutą (często osobami specjalizującymi się w interwencji kryzysowej są psychologowie niebędący psychoterapeutami) jest raczej krótkotrwały (10-20 spotkań) i skupia się głównie na radzeniu sobie z bieżącą sytuacją.
Nieco innym przypadkiem są objawy związane z funkcją obronną doświadczenia depresyjnego. Wytwarzając objawy bronimy się przed silniejszą destrukcją dla organizmu. Tak będzie się działo np. w przypadku prawidłowo przebiegającej żałoby. Spowolnienie, ograniczenie zainteresowania światem, innymi ludźmi, czy skupienie się na sobie i swoim trudnym przeżyciu pozwalają na stopniowe przyjmowanie i przeżywanie straty. W takich przypadkach depresyjne przystosowanie nie jest wskazaniem do psychoterapii. Jest to naturalny proces umożliwiający budowanie dalszego życia. Zaburzanie tego przystosowawczego procesu nie jest korzystne. Tego typu przeżycia nie wykluczają kontaktu z profesjonalistą, jednak spotkania mają głównie na celu otrzymanie wsparcia. Wiele osób korzystających z takiego kontaktu chce móc opowiedzieć o swojej stracie i bólu, bez konieczności udawania, że sobie dobrze radzi. Osoby w takiej sytuacji często potrzebują mieć poczucie, że jest ktoś, kogo ich doświadczenie interesuje i kto nie boi się o tym rozmawiać. Może być to psycholog, czy psychoterapeuta, mogą być to osoby bliskie.
Objawy depresyjne wskazywać mogą także na to, iż początkowo przystosowawcza obrona, staje się usztywniona lub przyjmuje postać ekstremalną. Właściwie jest to jedyny z wymienionych przypadków, który zarówno przez lekarzy, jak i innych specjalistów określane jest mianem depresji. W takich przypadkach mechanizmy przystosowawcze rozregulowują się, przestają spełniać swoją pierwotną funkcję. Ból staje się chroniczny, paraliżujący, wyczerpujący. W takich przypadkach możliwość przystosowywania się do bieżącej sytuacji i możliwość zaspakajania potrzeb stają się ograniczone. Interwencja kryzysowa i wsparcie nie wystarczają. W tym przypadku psychoterapia często trwa dłużej, a zdrowienie niejednokrotnie wymaga współpracy pomiędzy psychoterapeutą i psychiatrą, a czasem także z innymi profesjonalistami, czy członkami rodziny.
Psychoterapeutyczna diagnoza depresji
Pierwszym i niekończącym się zadaniem psychoterapeuty jest diagnoza, zrozumienie charakterystyki doświadczenia będącego źródłem cierpienia osoby korzystającej z psychoterapii. To w zależności od sposobu, w jaki psychoterapeuta rozumie klienta, w dużej mierze zależy to, jak przebiegał będzie proces terapeutyczny i co będzie jego głównym celem. Zazwyczaj jednym z pierwszych kroków w terapii jest ustalenie z jakimi objawami zgłasza się klient. Na tej podstawie możliwe jest ustalenie, czy cierpienie, o którym mówi można określić mianem depresji. Na tym etapie ważne jest wykluczenie tego, że objawy depresyjne są bezpośrednią reakcją organizmu na użycie substancji psychoaktywnych (w tym leków) lub są związane z chorobą somatyczną (np. objawy depresyjne często pojawiają się np. w przypadku zaburzeń wydzielania hormonalnego, czy przy uszkodzeniach układu nerwowego).
Diagnoza psychoterapeutyczna różni się od nozologicznej (czyli od diagnozy różnicowej stosowanej powszechnie w medycynie). W pracy psychoterapeutycznej bardzo ważne jest zrozumienie cierpienia, z jakim zgłasza się klient. Rozumienie to odbywa się wielowymiarowo odnosi się zarówno do tego, co opowiada klient o swoim codziennym funkcjonowaniu i historii życia, jak i do tego, co dzieje się bezpośrednio na sesji. Jest próbą znalezienia opisu dla wewnętrznego doświadczenia klienta oraz tego co dzieje się w jego relacjach (także w kontakcie z psychoterapeutą).
Psychoterapia w depresji
Pierwszym, bardzo ważnym zadaniem w terapii jest zbudowanie wystarczająco dobrego porozumienia, które umożliwi nawiązanie kontaktu. Jest to szczególnie istotne, gdyż powszechnym w depresji jest poczucie odłączenia. Zarówno od innych osób, jak i siebie samego: swojej życiowej energii, czy poczucia podmiotowości. Cele w terapii depresji często nie są bardzo ambitne. Szczególnie na początku terapia polega na stopniowym zauważaniu przejawów życia, dostrzeganiu tych momentów, w których pojawia się energia i jakaś mobilizacja (nawet w głębokich postaciach depresji takie momenty się zdarzają), czy budowanie zrozumienia dla tych chwil, w których osoba korzystająca z psychoterapii czuje się gorzej. W dużej mierze terapia skupia się również na budowaniu bezpiecznych kładek (z czasem mostów) między osobą doświadczającą depresji, a jej własnym wnętrzem i światem.
Depresja może mieć różną głębokość i przyczyny. Inaczej wygląda praca z osobami, które utknęły w żałobie, inaczej gdy ktoś przeżywa bardzo silny konflikt wewnętrzny, w inny gdy depresja powiązana jest usztywnionymi, nieprzystosowawczymi wzorcami osobowościowymi, a jeszcze inaczej, gdy za depresję odpowiadają głównie czynniki endogenne (biologiczne). Skuteczność psychoterapii zależy od wielu czynników, czasem niezależnych lub w ograniczonym stopniu zależnych od psychoterapeuty i osoby korzystającej. Obie strony mają jednak wpływ na jakość współpracy między sobą, a bez niej psychoterapia nie będzie udana.
Warsztaty EFT dla par - rozmowa 7: Pielęgnowanie miłości
Każda miłość, nawet najpiękniejsza, wymaga codziennej pielęgnacji. Jak możemy to robić? Kilka pomysłów w artykule.
To już siódmy wpis na naszym blogu poświęcony warsztatom EFT dla par „Przytul mnie mocno”. Mamy nadzieję, że przybliżenie tego co dzieje się w trakcie dwóch dni, które para spędza razem rozmawiając i zmieniając swoją relację zachęci naszych czytelników, klientów do wzięcia w nich udziału lub kupienia książki Sue Johnson „Siedem rozmów wzmacniających związek” (Wydawnictwo Feria, 2023), która jest bazą warsztatów. To dobry sposób na zrozumienie tego co się dzieje między wami i odnalezienie drogi do bezpiecznej więzi.
Zmienna natura miłości i związku
W trakcie pierwszych sześciu rozmów partnerzy pracowali na rzecz zbudowania bliskości, podłączenia emocjonalnego. Teraz muszą zaplanować, jak sprawić, aby miłość trwała, aby więź pozostała bezpieczna. Wszak nic nie pozostaje wiecznie takie samo. Miłość też nie. Uczucia i związek zmieniają się z upływem czasu ponieważ zmieniają się partnerzy jako osoby, zmienia się świat, w którym żyją. Ich codzienne interakcje wpływają na to, jak bezpiecznie się ze sobą czują. Czy będą potrafili pozostać w dostępności, responsywności i zaangażowaniu wobec siebie nawzajem? Jak tego dokonać?
Pielęgnowanie miłości
Troszczymy się i dbamy o osoby i rzeczy, które są dla nas ważne. Podobnie musi być z bliską, intymną relacją. Wymaga ona regularnego podlewania, odświeżania i sprzątania. W przeciwnym wypadku pojawić się może konieczność generalnego remontu ponieważ negatywny „taniec” pary znów się może rozhulać.
Każda para musi stworzyć swój własny pomysł na „utrzymywanie miłości przy życiu” – wzmacnianie pozytywnych wzorców, obchodzenie czułych miejsc każdej z osób. Poniżej kilka z możliwych rytuałów, które mogą pomóc pielęgnować waszą relację i waszą miłość:
Zwyczaj żegnania się przy rozstaniach (nawet tych związanych z wyjściem do pracy) i witania kiedy wracamy do domu.
Zostawianie drugiej osoby notek zawierających coś miłego, świadczącego o naszym uczuciu i zaangażowaniu.
Wspólna kawa / herbata / posiłek połączony z więziotwórcza rozmową.
Wspólne hobby / urlop / odpoczywanie – generalnie spędzanie czasu razem.
Regularne randki (cokolwiek to słowo dla was znaczy).
Regularne „przeglądy techniczne” – sprawdzanie jak się mamy, upewnianie się, że wiemy co u drugiej osoby.
Wyrażanie wdzięczności, podziękowanie partnerowi/partnerce za coś co zrobił/-a.
Wspólne obchodzenie ważnych dni (świąt, rocznic itp.).
Tworzenie waszej przyszłej historii miłosnej – W jakim związku chcecie być za X lat? Jaki związek chcecie współtworzyć?
Możliwości są niezliczone i zależą wyłącznie od specyfiki danej pary, potrzeb każdej z osób. Niektóre zabiegi pielęgnacyjne będą niezmienne, inne będą się okresowo zmieniały wraz z tym jak zmieniają się osoby tworzące związek oraz ich środowisko.
Najbliższe terminy warsztatów „Przytul mnie mocno” organizowanych przez Ośrodek W Relacji w Warszawie oraz link do rejestracji znajdziesz tu: https://www.wrelacji.pl/warsztaty-dla-par
Na profilu Ośrodka W Relacji na Facebooku, w wydarzeniach związanych z poszczególnymi edycjami warsztatów można znaleźć informacje zwrotne od uczestników już odbytych warsztatów.
JA czy MY? O indywidualizmie i połączeniu.
Słowa „Ja” i „Moje” w terapii odmieniamy przez miliony form i przypadków. I często to dobrze. A jednak czasem skupienie na JA wydaje się zbyt ubogie. Jest warunkiem koniecznym zdrowia psychicznego, ale jednak niewystarczającym.
Ja, moje, po mojemu. Ja mam rację. Moje granice. Moje potrzeby. Moje uczucia. Ja chcę. Ja nie chcę. Ja nie życzę sobie. Dla mnie jest ważne. To zgodne ze mną.
Słowa „Ja” i „Moje” w terapii odmieniamy przez miliony form i przypadków. I z jednej strony to dobrze. Na psychoterapii indywidualnej zajmujemy się w końcu tym, „co Ty Osobo czujesz”, nie zaś co myśli twoja koleżanka czy partner. Dobrze też z innego względu. W codziennym świecie tak wiele rzeczy na zewnątrz domaga się naszej uwagi, że na nas samych często nie starcza już miejsca. Co zajmuje naszą uwagę? Codzienne zadania i obowiązki. Potrzeby osób, którymi się opiekujemy (dzieci, starsi rodzice). Wzbudzające strach informacje ze świata. Miliony bodźców, którymi zasypywani jesteśmy każdego dnia.
Zajmowanie się „JA” klienta ma też głęboki sens, gdy właśnie widzenia jego jako osoby, razem z jego indywidualnością i żywotną pełnią, w jego historii zabrakło. Wiele osób przeszło przez życie aż do dorosłości nie znajdując w bliskich osobach oczu, które je naprawdę widzą i serc, które naprawdę odpowiadają na ich wnętrze. Brak tego doświadczenia skutkuje ukrytą w duszy wątpliwością: Czy ja w ogóle istnieję? Czy mam prawo istnieć? Na zewnątrz może się ona objawiać rozmaitymi objawami, między innymi depresyjnymi. Skupienie się na odkrywaniu, widzeniu i przyjmowaniu JA osoby, która przyszła na terapię, jest w takim wypadku kluczowa.
Idąc dalej: ważne i sensowne będzie poznawanie swoich granic przez osoby, które doświadczyły w przeszłości ich przekroczenia i uczenie się przez takie osoby ich stawiania. Szukanie granic Ja – nie-Ja będzie tu priorytetowe. Pomocny w odnajdywaniu radości z życia będzie z kolei proces odkrywania własnych uczuć i potrzeb – tych zablokowanych i tych, które nie miały jeszcze szansy wydobyć się na zewnątrz.
Wszystkie te sytuacje, i wiele innych domagają się skupienia na jednostce i pozwalają na realną zmianę tylko wtedy, gdy to się zadzieje.
A jednak czasem skupienie na JA wydaje się zbyt ubogie. Jest warunkiem koniecznym zdrowia psychicznego, ale jednak niewystarczającym.
Bo poza naszą indywidualnością, jesteśmy częścią Wspólnoty. Czy tego chcemy –czy nie – zależymy od siebie nawzajem. Potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem, wymian emocjonalnych z innymi. Potrzebujemy odbicia się w oczach innych i poczucia, że jesteśmy częścią większej całości. Jeśli drzewa potrafią porozumiewać się ze sobą na odległość (patrz: „Sekretne życie drzew”, P. Wohlleben), to jak wiele przekazujemy sobie My, bez użycia choćby jednego słowa? Nasze codzienne wybory i decyzje wpływają na innych – i vice versa. Nasza wrogość dodaje kropelkę do podziemnych tuneli nienawiści płynących pod powierzchnią Ziemi. A nasza empatia zasila źródła czułości i miłości, których także pod Ziemią niemało. Wiele potrzebujemy od Innych, a ci Inni potrzebują wiele od nas. Wszyscy jesteśmy mieszkańcami jakiejś mniejszej społeczności, większego społeczeństwa, a także naszej planety. RAZEM - to słowo które ma ciężar odpowiedzialności i moc zmiany.
Lęk przed rozpaczą po rozstaniu
Dla niektórych osób rozpad związku wydaje się być końcem świata, życie staje się przetrwaniem, a miłość budzi wyłącznie przykre skojarzenia. Różnice w głębokości tych uczuć często trudno jest zrozumieć. Dlaczego więc jedni przeżywają rozstanie jako przykre doświadczenie, a inni jak koniec świata?
Dla niektórych osób rozpad związku wydaje się być końcem świata, życie staje się przetrwaniem, a miłość budzi wyłącznie przykre skojarzenia. Różnice w głębokości tych uczuć często trudno jest zrozumieć. Dlaczego więc jedni przeżywają rozstanie jako przykre doświadczenie, a inni jak koniec świata?
Żal po stracie
To naturalne, że po rozpadzie związku, w który byliśmy zaangażowani, pojawiają się trudne uczucia. Strata relacji dla wielu osób podobna jest do przeżywania żałoby, z tą różnicą, że choć jest nieodwołalna, ukochana osoba żyje. Po rozstaniu przeżywamy lęk, gniew, złość, rozżalenie, smutek, mamy poczucie krzywdy lub winy. Żałoba po stracie relacji jest czasem rozluźniania więzi, okresem zmian, zwracania się z „my” ku „ja”. To, jak będzie przebiegać zależy od wielu czynników. Prawdopodobnie będzie łatwiejsza dla osób niezależnych finansowo, nieponoszących odpowiedzialności za dzieci, z dobrą siecią wsparcia, pewnych siebie, uważających się za sprawczych, czy atrakcyjnych.
Żałoba po związku czasem przybiera postać pełnej bezsilności i beznadziei rozpaczy. Pustka, samotność, czasem przerażenie i brak motywacji do życia są częstymi towarzyszami rozpaczy. Czasem to właśnie lęk przed rozpaczą staje się głównym powodem utrzymywania związku (czasem w ogóle nie pozwala się w związek zaangażować). Osobom przeżywającym silny lęk przed rozpaczą, często nie chodzi więc o to, by zatrzymać ukochaną osobę, a o to, aby nie przeżywać strasznych emocji. Czasem rozpacz związana jest z samą stratą, a czasem z tym, co przychodzi później, gdy pojawia się samotność. Niekiedy, aby jej uniknąć, wchodzimy w jedną relację tuż po drugiej, a nawet jeszcze w trakcie trwania związku, gdy tylko więź zaczyna słabnąć. Choć znana i bardzo przykra dla większości osób, niejednokrotnie doświadczana jest jako coś, czego można doświadczyć bez utraty życia, czy zmysłów.
Lęk przed rozpaczą
Skoro więc nawet rozpacz się kończy, skąd determinacja, aby jej nie przeżywać?
Jedną z odpowiedzi może być przeświadczenie o niemożności poradzenia sobie. Zdarza się tak w różnych sytuacjach. Czasem jest to doświadczenie z domu rodzinnego, w którym jeden rodzic nie przebolał odejścia drugiego. Całymi latami i dekadami chował urazę, poczucie krzywdy i zaciekłą złość, albo bezdenny smutek, rozżalenie i poczucie osamotnienia. Jego życie w jakimś obszarze zatrzymało się i obumarło. Patrzący na to bezradnie mały (a często także większy) człowiek przeżywa ogromny ból, smutek, strach o siebie i bliską osobę. Pogrążony w rozpaczy rodzic nie jest w stanie ukoić jego emocji. Samotność i cierpienie po rozstaniu stają się ważnym doświadczeniem także dla dziecka.
Czasami lęk przed rozpaczą wiąże się z własnym doświadczeniem rozpaczy po opuszczeniu. Jednym z najwcześniejszych tego typu doświadczeń może być opuszczenie w wieku niemowlęcym. Jest to czas, bardzo silnego przywiązania i zależności. Bez wystarczającej troski, rozwój więzi u dziecka utyka w miejscu pełnym braku nadziei i nieustającego niedostatku. W dorosłości osoba żywi wyniesione z dzieciństwa przekonanie, że tylko drugi człowiek może zaspokoić jego/jej potrzeby. Człowiek nie wierzy, iż ma realne możliwości poradzenia sobie samodzielnie lub uzyskania opieki od kogoś innego niż „ten jedyny” lub „ta jedyna”. Nie otrzymując wystarczająco dużo na początku, nie uczy się, iż nawet najtrudniejsze uczucia można ukoić. Nie może znieść samotności, pragnie przylgnąć do drugiego człowieka i zrobi niemal wszystko, by zapobiec rozstaniu.
Inną sytuacją sprzyjającą kształtowaniu się lęku przed rozstaniem jest wzbudzony we wczesnym wieku lęk przed odseparowaniem od opiekunów. Czasem pierwszymi latami życia rządzi nieustanny lęk, iż nawet niewielkie oddalenie się (czy odróżnienie w inny sposób), spowoduje coś strasznego. To z kolei gruntuje przekonanie, iż bycie oddzielnie jest niebezpieczne. W ten sposób równocześnie z przeświadczeniem, iż bez drugiej osoby po prostu nie można sobie poradzić, budzi się także potrzeba wzmacniania i usztywniania więzi z jednym, jedynym i najważniejszym człowiekiem. Taka więź przepełniona jest empatią i poświęcaniem się, a po rozstaniu nieskończonym żalem i poczuciem krzywdy.
Kształtowanie się lęku przed rozpaczą nie jest domeną dzieciństwa. Późniejsze niespodziewane, czy dramatyczne opuszczenia, nieukojone straty, nieprzeżyte żałoby i bolesne rozstania, mogą stać się powodem dla którego, rozstanie staje się najgorszym, niemożliwym do zniesienia nieszczęściem.
Lęk przed rozpaczą i psychoterapia
Każdy człowiek jest inny i nie u każdego lęk przed przeżywaniem rozpaczy będzie ważnym tematem psychoterapii. Podobnie, jak w innych przypadkach praca terapeutyczna polegać będzie na zrozumieniu siebie, swojego kłopotu, zbudowaniu więzi z terapeutą, która pozwoli doświadczyć trudnych emocji i zmienić doświadczenie poprzez nowe doświadczenie. Dla wielu osób oznaczać to będzie także dopuszczenie do siebie i przeżycie własnej rozpaczy. Lęk przed rozpaczą łagodnieje, gdy przeżywając rozpacz, doświadczamy także troski, opieki, wsparcia, miłości, a także własnej sprawczości.
W pogoni za więcej? Czy mniej?
Pęd i pośpiech, jest dla nas czymś tak naturalnym i oczywistym, że staje się przezroczysty. Nie zauważamy ani tego, że w nim jesteśmy, ani tego, co przez to tracimy.
„Świat rushmageddonu mówi zawsze „więcej, wyżej, dalej”. To jest tryb domyślny; drogą kropelkową przenosi się niepodważalne przekonanie, że do tego dążymy. Więcej klientów, więcej zajęć dodatkowych dla dziecka, wyższa sprzedaż, większe zasięgi, więcej polubień, lepsza wersja siebie. Dodawanie wydaje się działaniem oczywistym.
Inaczej z odejmowaniem.”
Natalia de Barbaro, „Przędza”.
Pęd i pośpiech, jest dla nas czymś tak naturalnym i oczywistym, że staje się przezroczysty. Nie zauważamy ani tego, że w nim jesteśmy, ani tego, co przez to tracimy.
Pochłonięci zadaniami, powinnościami, wszystkimi „muszę”, zapominamy o „chcę”, „potrzebuję”. A także o „NIE chcę”.
Iluzja „jeszcze tylko” zachęca by wytrzymać więcej. Jeszcze tylko na trochę” odsunąć siebie, odpoczynek, obecność. Wszystko co dla mnie naprawdę ważne poczeka, ale „jeszcze tylko” chwilę.
Pęd jest jak fast food. Zdaje się oferować wiele, a w rzeczywistości nie odżywia. Intensywne (choć niekoniecznie przyjemne) doznania, których dostarcza, ogłuszają i utrudniają zorientowanie się w tym, co tak naprawdę nas nakarmi.
Od czego wszystko się zaczyna? Często pierwszy krok w biegu po więcej to zanegowanie ciała. Fizyczny ból, który nas nie zatrzymuje. Przemęczenie, które zalewamy kolejną kawą, albo alkoholem. Kompulsywne objadanie się, ciągi oglądania seriali. Zasypianie, wtedy gdy już „zwala nas z nóg”.
To może być też pierwszy krok wstecz. Skupić się na swoim ciele. Zacząć się z nim na nowo oswajać. Poznawać sygnały, którymi do nas przemawia. Oddech, i jego brak, rozluźnienie, napięcie, ból, przyjemność. Głód, pragnienie, senność.
Ten wpis mógłby mieć znacznie więcej słów. Ale tym razem będzie miał Mniej. Może mniej wystarczy?
Warsztaty EFT dla par - rozmowa 6: Zacieśnianie więzi przez seks i dotyk
Czym jest „dobry seks” w długotrwałym związku? Dla jednych osób dobry seks musi kipieć od pożądania i namiętności. Dla innych to coś, co daje satysfakcję choć niekoniecznie doprowadza do orgazmu. Dla niektórych ludzi seks to więziotwórcza wymiana między partnerami/partnerkami – buduje bliskość, zaangażowanie, dostępność, wzajemną responsywność. Czymkolwiek seks jest dla partnerów w związku, jest jego ważnym elementem, o który warto dbać i obdarzać uwagą.
Weekendowe warsztaty EFT dla par, które prowadzą w Warszawie terapeutki Ośrodka W Relacji to okazja by zobaczyć siebie, partnera/partnerkę i związek na nowo. To czas zainwestowany we wzmacnianie więzi, bliskość, radość z bycia razem. To również inwestycja w sferę seksualną związku. Przytul mnie mocno – przytul mnie, dotykaj tak jak lubię i potrzebuję, aby doświadczyć fizycznej bliskości, podniecenia, orgazmu, satysfakcji seksualnej. Temu służy szósta rozmowa, którą odbywają partnerzy w trakcie warsztatu.
Dobry seks w długotrwałym związku
Czym jest „dobry seks” w długotrwałym związku? Każda osoba musi to pojęcie zdefiniować dla siebie samego/samej. Dla jednych osób dobry seks musi kipieć od pożądania i namiętności. Dla innych to coś, co daje satysfakcję choć niekoniecznie doprowadza do orgazmu. Dla niektórych ludzi seks to więziotwórcza wymiana między partnerami/partnerkami – buduje bliskość, zaangażowanie, dostępność, wzajemną responsywność. Bywa celem sam w sobie – grą kochanków prowadzącą do podniecenia, orgazmu, rozładowania napięcia. Bywa zabawą, bywa też niestety przykrym obowiązkiem. A dla jeszcze innych ludzi seks to zapewne coś innego lub to wszystko jednocześnie. Lub więcej. Dobry seks to w zasadzie seks dobry dla danej pary i każdej z osób w parze. Czy jest możliwy w sytuacji kiedy partnerzy są ze sobą dekadę, dwie, trzy lub dłużej? Tak. Jest możliwy i ważny.
Seks a zadowolenie ze związku
Cytując książkę „Przytul mnie mocno” Sue Johnson: „Zadowoleni małżonkowie przypisują tylko od 15 do 20% swojego szczęścia dobremu pożyciu seksualnemu, za to nieszczęśliwi partnerzy przypisują od 50 do 70% swoich problemów kłopotom w łóżku.”* Dla osób zadowolonych z relacji, seks jest jedynie jednym ze źródeł związkowej przyjemności. Dla niezadowolonych partnerów/partnerek, nieudany seks wydaje się być podstawową przyczyną słabej kondycji związku. Są oni jednak w błędzie. Co prawda właśnie po zmianie na gorsze w życiu seksualnym pary można najszybciej zauważyć, że coś niedobrego się dzieje. Jednak zazwyczaj problemy w obszarze seksualności to skutek a nie przyczyna kłopotów w związku. Zmiany na gorsze w partnerskim seksie zwykle mówią, że partnerzy oddalają się od siebie, ich więź staje się słabsza. A zagrożenie więzi rodzi lęk o różnym nasileniu. Lęk, strach czy przerażenie zwykle nie idą w parze z podnieceniem i radosnym, przyjemnym, więziotwórczym seksem.
Rozmowa 6 „Zacieśnianie więzi przez seks i dotyk”
Rozmowa szósta w trakcie warsztatu „Przytul mnie mocno” to okazja do zatrzymania się i zastanowienia nad seksualną sferą związku. Dzięki pięciu poprzednim rozmowom jest to możliwe ponieważ partnerzy są bardziej dostępni dla siebie nawzajem i responsywni. Każda para przeprowadza swoją własna rozmowę uzależnioną od ich realiów indywidualnych i związkowych. Możliwe pytania do refleksji i rozmowy to:
Co jest dla ciebie najlepsze w twojej relacji seksualnej z partnerem/partnerką?
Kiedy czujesz się najbardziej niepewnie lub niekomfortowo jeśli chodzi o waszą relację seksualną?
Jakie niepokoje związane z obszarem seksualności w waszym związku ci towarzyszą?
Czego pragniesz w swoim związku seksualnym z partnerem/partnerką?
Czego potrzebujesz, aby czuć się emocjonalnie obecny/-a w seksie i aby seks był bezpieczny i przyjemny, ekscytujący?
Jak radzisz sobie z sytuacjami, nieuniknionymi w związku, kiedy masz ochotę na seks a partner/partnerka nie jest w nastroju, jest „zbyt zmęczony/-a” czy nie odczuwa pobudzenia? Co mówisz? Co robisz? Jak się czujesz?
Rozmowa odbywa się w bezpiecznej atmosferze a partnerzy robią pierwszy krok, aby seks między nimi ponownie stał się strefą bezpiecznej zabawy i bliskości.
Ta rozmowa jest przedostatnią rozmową na warsztacie. Rozmowy 1-5 zostały opisane we wcześniejszych postach na naszym blogu.
Najbliższe terminy warsztatów „Przytul mnie mocno” organizowanych przez Ośrodek W Relacji w Warszawie oraz link do rejestracji znajdziesz tu: https://www.wrelacji.pl/warsztaty-dla-par
*Johnson Sue, Przytul mnie. Laurum, Warszawa 2012, str. 182
Poczucie winy - i co się pod nim kryje?
Na poczucie winy można patrzeć pod różnymi kątami i na różne sposoby je rozumieć. Poniżej przestawiamy jeden z takich „kątów”. Czy może być korzystną strategią radzenia? W czym przeszkadza? Co może się pod nim kryć?
„Przestań się obwiniać”, „10 sposobów na pozbycie się poczucia winy”, „Obwinianie innych, jako sposób sprawowania władzy”, „Obwinianie siebie, jako neurotyczny sposób poszukiwana kary za niepopełnione wykroczenia” – tego typu treści pojawiają się na szczycie wyników wyszukiwania, jako odpowiedź na hasło „poczucie winy psychologia”. Na poczucie winy można patrzeć pod różnymi kątami i na różne sposoby je rozumieć. Poniżej przestawiamy jeden z takich „kątów”.
Po co szukamy winnych?
Psychologia wskazuje różne powody, dla których wina jest ważnym elementem naszego życia. W swoim założeniu ma ona znaleźć przyczyny przykrych wydarzeń, wyznaczać odpowiedzialnych, a wraz z towarzyszącą temu uczuciu przykrością, zapobiegać im w przyszłości. To ważny element życia w grupie i budowania więzi. Zmniejsza ryzyko podejmowania działań, które uniemożliwią lub w znacznym stopniu ograniczą możliwość budowania bezpieczeństwa pomiędzy ludźmi. Poczucie winy pojawia się także, gdy postrzegamy siebie jako osoby niemoralne, nie postępujące zgodnie z wartościami. Często jednak mówimy o nieadekwatnym poczuciu winy (lub obwinianiu innych). Wydaje się, że są osoby, które obwiniają się niemal za wszystko, nawet jeżeli ich wpływ na daną sytuację był bardzo ograniczony lub wręcz nie miały go wcale. W psychologii czasem utrwalone poczucie winy odróżniane jest od wstydu bezpośrednio związanego z konkretną sytuacją.
Poczucie winy jako strategia radzenia sobie
Przytoczone nagłówki wskazują na to, że poczucie winy jest czymś złym, niepożądanym. Czymś, czego należy się pozbyć. Dzieje się tak, ponieważ poza przykrością związaną z przeżywaniem go, czasem uniemożliwia ono adekwatne zachowanie, powoduje zapętlanie się w sytuacji lub utknięcie w niej. Z zasady jednak mechanizm stojący za poczuciem winy jest przystosowawczy nie tylko w znaczeniu społecznym. Czasem pozwala lub w przeszłości pozwalał poradzić sobie w sytuacjach, gdy inne znane strategie zawodziły. Takimi sytuacjami są te, w których nie mając istotnego wpływu na daną sytuację – byliśmy lub jesteśmy obarczani odpowiedzialnością. Nieraz spotykamy się z wypowiedziami typu „Jakbyś zrobił/a to o co prosiłem, nie musiałbym/-ałabym się tak złościć.”, ”Jakbyś nie zostawił/a pieniędzy na wierzchu, nie korciłoby mnie aby je zabrać.”, ”Jakby bardziej o siebie dbał/a i był/a milszy/a, to bym nie zdradzał/a”. Dla osoby obwinianej, uwierzenie w takie słowa jest czasem jedynym sposobem, aby móc zachować „pozytywny” obraz więzi. W przypadku dziecka taka wiara jest niemal koniecznością (”Przecież, gdybym była inna, to rodzic, który mnie kocha, nie biłby mnie mówiąc, że to dlatego, że jestem zły/a.”). Chronimy relację za cenę utraty zrozumiałości, poczucia sprawiedliwości i pozytywnego obrazu siebie.
Czasem poczucie winy, jako sposób radzenia sobie wykształca się u osób, które nie tyle były obwiniane, ile poszukiwały sensu i sprawczości, w pełnych chaosu i zupełnie od nich niezależnych sytuacjach. Takim przykładem jest postawa dziecka w domu, w którym często wybuchają kłótnie. Najczęściej dzieciom (a niejednokrotnie także ich rodzicom) trudno jest zrozumieć, dlaczego osoby, które się kochają i zdecydowały się żyć pod jednym dachem sprawiają sobie tyle bólu. Naturalny egocentryzm dziecka, każe mu przypuszczać, iż zachowania te są bezpośrednio związane z nim samym. To nadaje sens chaosowi, daje złudzenie sprawczości. Wszak lepiej uznać, że to przeze mnie, niż że nic nie mogę poradzić.
Co jest pod powierzchnią i na czym polega psychoterapia?
Dla procesu psychoterapii, szczególnie w podejściach skupiających się na doświadczaniu, ważne jest aby dotrzeć do rdzennych, pierwotnych emocji, które leżą pod poczuciem winy. Nieodzowne jest bowiem to, aby uświadomić sobie z czym właściwie jest tak trudno sobie poradzić. Skupienie się wyłącznie na radzeniu sobie z wtórnymi emocjami związanymi z samym poczuciem winy, to jedynie czubek góry lodowej. Najczęściej bowiem doświadczenia, które przyczyniły się do powstania wzorca, który można by określić jako „dzieje się coś złego, to na pewno przeze mnie”, wiążą się z bólem, zranieniem. Niejednokrotnie pod powierzchnią kryje się rozpacz, strach, nieprzeżyta złość, czy smutek. Dotarcie do tych pierwotnych emocji i możliwość przeżycia ich na nowo, z innymi już zasobami własnymi i przy wsparciu drugiej osoby, staje się szansą na budowanie nowego doświadczenia. Tym razem wysłuchanego, akceptowanego i troskliwie zaopiekowanego.
Mężczyźni i seks – w pułapce stereotypów
Zarówno męska jak i kobieca seksualność obrosła w wiele mitów i kulturowych stereotypów. Bywają one krzywdzące i wywołują cierpienie, nie tylko danej osoby, ale czasem również obu osób w intymnym związku. Za mitem czy stereotypem trudno zobaczyć człowieka z jego indywidualnymi preferencjami, potrzebami, tęsknotami i lękami.
Zarówno męska jak i kobieca seksualność obrosła w wiele mitów i kulturowych stereotypów. Bywają one krzywdzące i wywołują cierpienie, nie tylko danej osoby, ale czasem również obu osób w intymnym związku. Za mitem czy stereotypem trudno zobaczyć człowieka z jego indywidualnymi preferencjami, potrzebami, tęsknotami i lękami. Często taka „odstająca od stereotypu” osoba nie wychyla się ze swoją innością w obawie przed wyśmianiem, odrzuceniem. Świat się zmienia a oczekiwania i normy społeczne, w tym te związane z zachowaniami seksualnymi osób danej płci pozostają niepokojąco sztywne. Dzisiejszy artykuł powstał z inspiracji książką Sarah Hunter Murray zatytułowaną Not Always in the Mood, czyli „Nie zawsze w nastroju”.
Jeśli rozejrzymy się po filmowych scenach, powieściowych opisach, artykułach w tradycyjnej prasie kierowanej do którejś z płci czy wpisach w internecie, jest wysoce prawdopodobne, że znajdziemy przekazy, które mówią, że pożądanie i reakcje seksualne kobiet są złożone, natomiast męska seksualność jest nieskomplikowana, pożądanie stałe i wysokie. I choć, jak pokazują modele cyklu reakcji seksualnych każdej z płci, jest w tym ziarno prawdy (linearne a cyrkularne modele odpowiedzi seksualnej), to rzeczywistość poszczególnych osób bywa złożona i niezgodna z uogólnionym, uproszczonym widzeniem.
Stereotypowy obraz mężczyzny w kontekście seksu
Stereotypowo postrzeganą męską seksualność można ująć w 10 mitach przywoływanych przez Hunter Murray. Oto one:
Pożądanie seksualne mężczyzny jest wysokie i niezachwiane.
Mężczyźni odczuwają wyższe pożądanie niż kobiety.
Pożądanie u mężczyzn wywołują głównie bodźce związane z wyglądem.
Mężczyzn motywuje głównie ich własna gratyfikacja seksualna.
Pornografia jest integralną częścią życia seksualnego mężczyzn.
Mężczyźni pożądają. Nie potrzebują czuć się pożądani.
Mężczyźni domagają się seksu i zawsze go inicjują.
Odrzucenie seksualne mężczyzn nie boli bo są do odmowy przyzwyczajeni/ spodziewają się jej.
Mężczyzna skorzysta z każdej nadarzającej się okazji na seks.
Mężczyźni czują się komfortowo z w/w stwierdzeniami na ich temat.
Jakie reakcje wywołuje w tobie lista powyżej? Jakie emocje przywołuje? Jakie konsekwencje dla poszczególnych osób i związków niosą za sobą poszczególne mity? Być może, jako świadoma i oczytana osoba, w pierwszej chwili obruszysz się na niektóre z wymienionych stereotypów i pomyślisz, że ciebie one nie dotyczą, że ty tak nie uważasz. Jeśli tak, to przywołaj swoje związki, własne w nich zachowania i reakcje, stwierdzenia i przekonania.
Jeśli jesteś mężczyzną, zastanów się:
Jak łatwo przychodzi ci powiedzenie partnerce, że nie masz ochoty na seks?
Czy potrafisz powiedzieć partnerce, że jej odmowa jest dla ciebie odrzuceniem i boli? Czy potrafisz zrobić to bez złości, ataku na partnerkę, w kontakcie ze swoją wrażliwością?
Czy zawsze masz naprawdę ochotę na seks kiedy go inicjujesz?
Czy zawsze masz ochotę na seks kiedy inicjuje go partnerka, a ty nie odmawiasz?
Jak rozumiesz swoje reakcje i zachowania w sytuacjach opisanych w punktach powyżej?
Męska seksualność – rzeczywistość
Mężczyźni w realnym świecie, nie ci będący wytworem stereotypów, nie ci ukazywani w większości książek czy filmów, to po prostu ludzie. Tak, to ludzie, którzy często nauczyli się poszukiwać bliskości i intymności w związku przez seks i dzięki niemu. Wszak inaczej „nie wypada” bo chłopaki nadal „nie płaczą” i niekoniecznie potrafią powiedzieć, że im źle, że potrzebują pociechy, docenienia, zapewnienia, że są OK. To ludzie, którzy zwykle doświadczają spontanicznego podniecenia, co nie oznacza, że odczuwają je stale. To ludzie, którzy nie zawsze mają ochotę na seks bo codzienność i stres i ich potrafi przytłoczyć. To również ludzie, którzy cierpią kiedy czują się odrzuceni, niechciani, niekochani. A wtedy często się wycofują i wrócić potrafią czasem tylko poprzez seks.
Ten tekst jest zbyt krótki by oddać złożoność męskiej seksualności. Może jednak będzie okazją do refleksji. Refleksji, która pomoże tobie jako partnerowi czy partnerce zbudować związek, który nie będzie wtłoczony w sztywne stereotypy i ograniczające przekonania. Taki, w którym zobaczysz partnera w jego złożoności i wrażliwości. Taki, w którym pomożesz mu dać sobie prawo do swoich potrzeb, preferencji, emocji i zachowań.
Jeśli zdecydujesz, że to trudne zadanie do samodzielnego wykonania, z pomocą może przyjść empatyczny, wspierający terapeuta, również terapeuta par.
Zapraszamy również na warsztaty dla par „Przytul mnie mocno”. Jedna z 7 rozmów, które partnerzy przeprowadzają ze sobą w ich trakcie dotyczy seksualnego wymiaru relacji.
Mity na temat męskiej seksualności zaczerpnięto z książki Not Always in the Mood, autorstwa Sarah Hunter Murray (2019)
Jak pokonać lęk przed oceną?
Większość z nas boi się oceny innych. Jeśli poziom lęku przed oceną jest niski, może działać na naszą korzyść: zachęcać do zastanowienia się nad swoim zachowaniem czy planowanym działaniem, pomagać je ulepszać. Zdarza się jednak, że lęk przed oceną paraliżuje nas tak bardzo, że przestaje być naszym sprzymierzeńcem.
Większość z nas boi się oceny innych. Jeśli poziom lęku przed oceną jest niski, może działać na naszą korzyść: zachęcać do zastanowienia się nad swoim zachowaniem czy planowanym działaniem, pomagać je ulepszać. Zdarza się jednak, że lęk przed oceną paraliżuje nas tak bardzo, że przestaje być naszym sprzymierzeńcem.
Skąd się bierze lęk przed oceną?
Lęk przed oceną ma swoje źródła w naszych doświadczeniach w relacjach z innymi. Mogą być to relacje z odległej przeszłości, ale też każda istotna dla nas relacja może się do powstania lęku przyczynić. To, co sprzyja powstawaniu lęku przed oceną to:
negatywne, podważające naszą wartość komunikaty ze strony otoczenia: „Daj, ja to zrobię, bo Ty nie dasz sobie rady.”; „Moim zdaniem nie nadajesz się do tego.”;
doświadczanie krytyki przy jednoczesnym braku komunikatów pozytywnych: „Jak zwykle posprzątałeś niedokładnie.”; „Znowu popełniłaś mnóstwo błędów w tym zadaniu.”;
porównywanie nas z innymi zamiast widzenia indywidualnych właściwości osoby: „Spójrz, inne dzieci już dawno ubrane, a ty ledwo zacząłeś.”
Spirala lęku
Jeśli wątpimy w swoją wartość, skuteczność naszych działań oraz własną sprawczość, w konsekwencji zaczynamy wycofywać się z działania. Niestety spowodować to może nakręcanie spirali lęku i w konsekwencji jeszcze większy paraliż. Wstrzymując się od działania z powodu lęku, nie sprawdzamy naszych umiejętności i nie mamy szansy nabywać nowych. Gdy czas upływa, a nasze umiejętności nie wzrastają, staje się to jeszcze większą pożywką dla lęków.
Jak działać pomimo lęku?
Jeśli lęk przed oceną nas paraliżuje, potraktujmy to jako informację o nas oraz coś, co wymaga uwagi i opieki. Krytykowanie się za to, że doświadczamy lęku jedynie pogłębi poczucie zablokowania. Pomocne w tym procesie będzie zrozumienie źródeł naszego lęku oraz przeżycie uczuć, które wiązały się z okolicznościami jego powstania. Może być to złość, żal czy smutek do naszych opiekunów czy innych ważnych osób z naszej przeszłości. Może pojawić się asertywna niezgoda na takie traktowanie. A może autentyczne współczucie do siebie z przeszłości.
Trudno liczyć na to, że te działania całkowicie wyeliminują lęk przed oceną. Pomogą jednak podejść do siebie z większą wrażliwością. Żeby przerwać spiralę lęku, w pewnym momencie konieczne będzie także podjęcie działania pomimo odczuwania lęku. Lęk ma szansę obniżyć się na skutek wielokrotnego stawiania czoła sytuacjom, które go wywołują. Pomocna będzie tu metoda małych kroków, dzielenie lękotwórczych sytuacji na mniejsze części. Ulgę mogą przynosić także techniki oddechowe, medytacyjne, a także korzystanie ze wsparcia otoczenia. Dla części osób przydatne będzie też stworzenie i powtarzanie w myślach swojego osobistego zdania „odtrutki” na lęk. Tworząc własne zdania można korzystać z poniższych, dostosowując je do siebie.
„Nawet jeśli to mi się nie uda, nadal jestem wartościową osobą”.
„To w porządku, że się boję.”
„Mam prawo tego jeszcze nie umieć – próbując to robić, uczę się.”
„Inni też się boją.”
„Jeśli nie będę próbować, z pewnością się nie nauczę.”
Ważne, żeby „zdanie odtrutka” było skrojone na miarę i było poruszające emocjonalnie dla osoby, której dotyczy. Pomocne może być zastanowienie się nad tym, jakie nasze osobiste wartości stoją za tym, że chcemy podejmować działanie, którego się boimy. Pozwala to odwrócić uwagę od krótkotrwałego efektu naszych działań, a skupić się na celu, który jest dla nas istotny.